PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.01.2012
Weź czterech utalentowanych aktorów, wrzuć ich do pokoju, daj im powód do kłótni, dodaj do tego cięte dialogi i patrz co się wydarzy. Proste? Trzeba jednak być Romanem Polańskim, żeby z tej pozornie niewinnej sytuacji stworzyć prawdziwą "Rzeź".      

W 2009 roku Polański został, jak wiemy, aresztowany i przetrzymany w areszcie domowym w Szwajcarii. Jednakże władzom USA nie udało się doprowadzić do jego ekstradycji. Społeczność artystów, na czele z takimi autorytetami jak Martin Scorsese, czy Woody Allen, podpisała petycję o pozostawienie go na wolności. Emma Thompson, brytyjska aktorka i bliska przyjaciółka Kate Winslet, wycofała swoje nazwisko z listy poparcia po tym, jak studenci uniwersyteccy wezwali ją, by jeszcze raz rozważyła udział w petycji i jego etyczną wymowę. Szum wobec reżysera działał zniechęcająco na aktorów, którzy biorąc udział w projekcie "tego" Polańskiego, musieli liczyć się z szykanami (a tych nie brakuje na amerykańskich portalach, gdzie komentowana jest "Rzeź") i posądzeniem o hipokryzję. Po rozważeniu "za" i "przeciw" czteroosobowa ekipa aktorów, wybrała jednak obecność na planie u autora "Pianisty", bo nie trzeba tęgich głów, by przewidzieć, że rola u reżysera takiego formatu, może być najlepszą w karierze.


"Rzeź", fot. Kino Świat

Dla Kate Winslet i pozostałej trójki pierwszoligowych gwiazd, które polski reżyser zaprosił na plan (Jodie Foster, John C. Reilly, Christoph Waltz), szansa na pracę z Polańskim była za dobra, by odmówić. 

- Kiedy Roman Polański zaprasza Cię do swojego projektu, nie mówisz "nie". Scenariusz był wyśmienity, widziałam sztukę w Nowym Jorku, więc już wtedy byłam jej fanką. Miałam wielkie szczęście, że mnie zaangażowano. On jest po prostu niesamowity - ekscytuje się Kate Winslet. - Ma tyle energii, jest niewiarygodnie profesjonalny i koncentruje się na każdym pojedynczym detalu.

Aktorka przyznaje, że na myśl o spotkaniu Polańskiego czuła zdenerwowanie, a to tylko dlatego, że była aż nadto zmieszana jego sławą. Na konferencji prasowej podczas weneckiej premiery filmu, Winslet wspominała pierwszy dzień na planie "Rzezi": - Pracowaliśmy z wielkim Romanem Polańskim. Jesteśmy tylko istotami ludzkimi, jak się okazuje, wciąż zdolnymi do tego, by odczuwać przerażenie - relacjonowała jedna z najlepszych aktorek w Hollywood, wspominając tremę, jaka towarzyszyła jej w kontakcie z mistrzem.

Pozostali członkowie obsady wyrażają się o reżyserze z nie mniejsza estymą: - Kiedy Roman Polański dzwoni do Ciebie, zaraz potem jak wzbiłeś się ponad podłogę, mówisz "tak!"- oświadczył Reilly, podczas gdy Waltz dodał: - Kocham Romana Polańskiego i nauczyłem się go uwielbiać.

Praca u "tego" Romana

Według krytyków to Christoph Waltz wykrada dla siebie show. Jego bohater Alan Cowan to wysokiej rangi prawnik korporacyjny i przez większość czasu ekranowego widzimy, jak przerywa dyskusję, po czym odchodzi na bok odebrać telefon. Jego podejście do sporu wydaje się być frywolne, gdyż bardziej niż żerowanie na cudzych słabościach w kłótni (która na dobrą sprawę niezbyt go obchodzi), ma skłonność do zabawiania się bliźnim dla samej rozrywki. Jego czysta indyferencja to coś, co doprowadza Penelope Longstreet (Jodie Foster) do ekstremum pasywnej agresji. Alan życie spędza ze swoim mobilnym Blackberry. Cokolwiek by się nie działo w jego otoczeniu, gadżet bierze zawsze górę. Polański rozbudowuje tę cechę do temperatury rozgrzanego pogrzebacza. Podobnie jak reszta uczestników tej tragikomedii, widz będzie "konał z potrzeby wytrącenia mu wreszcie tego przeklętego telefonu".


"Rzeź", fot. Kino Świat

Dla Waltza praca z Polańskim to było perfekcyjne dopasowanie:
- On doskonale wie czego chce, a ja to uwielbiam u reżyserów. Uwielbiam Romana Polańskiego od A do Z - mówi aktor w wywiadzie dla Indie Wire - swój pierwszy film zrobił zanim przyszedłem na świat i robi to aż do teraz. Nie możesz się z nim spierać. On ma rację. Po 60 latach robienia filmów jak mógłbyś nie upierać się przy swoim? A to wszystko w połączeniu z niebywałym talentem i wewnętrzną wiedzą o procesie robienia filmów. On w tym jest kompletnie. Pokochałem tę precyzję, jego obsesję detali.

Wytworzenie takiej więzi pomiędzy dwójką aktorów to rzadki komfort pracy, tym bardziej pomiędzy czwórką. To właśnie "chemia" jaka zrodziła się w tym aktorskim czworokącie, przesądziła o powodzeniu "Rzezi".

Waltz zdradza sekret reżyserskiego warsztatu mistrza:  - To on jest chemikiem, który łączy składniki tego wywaru. On wiedział dlaczego wybrał właśnie te osoby z bardzo konkretnych powodów. To on powiązał tę miksturę, dając w rezultacie doskonały koktajl, naprawdę wymarzona sytuacja. Mieliśmy dwa tygodnie prób, jak w teatrze. Po ośmiu dniach mieliśmy przerobioną całą sztukę od A do Z. Zatem znaliśmy cały materiał na długo przed rozpoczęciem pierwszego ujęcia. To idealna sytuacja, rzadko spotykany luksus.

Polański trzymał Waltza na pełnych obrotach. - On nie pozwala Ci chodzić na skróty, a to mi pomaga. Czasami chodzę na skróty, bo jestem leniuchem. Ale on powstrzymuje Cię przed tym, zanim w ogóle zaczniesz tak działać. I to jest fantastyczne!
                               
Kate Winslet wymiotuje dla Polańskiego

Nie ma takich zadań i pomysłów reżyserskich, których Roman Polański nie mógłby wymóc na aktorach, a oni spełniają je bez mrugnięcia. Jedną z najmocniejszych, najczęściej przywoływanych scen filmu jest scena torsji, którą ekipa rozpamiętuje w większości wywiadów poświęconych pracy na planie "Rzezi". Chodzi o sytuację, gdy żona Alana, grana przez Winslet, Nancy Cowan, po zjedzeniu domowego jabłecznika i wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu, niespodziewanie wymiotuje na drogocenne albumy ze sztuką Oskara Kokoschki. Budzi tym panikę i histerię statecznej, pozornie tylko dobrotliwej Penelope Longstreet (Jodie Foster), która występuje tu jako pani domu i obrończyni praw uciśnionych.

- Tak, scena wymiotów to był naprawdę niezapomniany dzień...- Kate Winslet opowiada w wywiadzie dla EMPIRE Magazine o swoim aktorskim poświęceniu. Z jej wypowiedzi wynika, że to nie jedyne jej doświadczenie z nudnościami na planie: - Pierwszy raz to była tylko mała ilość - w drugim odcinku "Mildred Pierce"- wspomina - Ale tutaj, musiałabym trzymać w buzi dużo wymiocin, co nie jest przecież możliwe. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły: towarzyszył temu bardzo skomplikowany sprzęt i niewiarygodnie sprytne techniki CGI (komputerowe).

-
"Rzeź", fot. Kino Świat

W dzień nagrywania torsji, przyszły na plan moje dzieci i od tamtej pory nie mogły przestać o tym mówić. Na planie śmierdziało potem cały dzień. Kiedy wróciłam do domu "to" było w zagłębieniach moich palców, w moich włosach, po prostu wszędzie. Kiedy kręciliśmy tę scenę, konaliśmy wszyscy ze śmiechu.

Klucz, czyli zamknięcie
                  
Oglądając "Rzeź" w kinie, ciężko przełykał powietrze i modlił się o uwolnienie z tej dusznej pułapki - tak wspomina swoje spotkanie z najnowszą twórczością Romana Polańskiego, Xan Brooks - znany krytyk Guardiana. Lektura zagranicznych recenzji tej czarnej nieobyczajnej komedii, będącej filmową adaptacją sztuki Yasminy Rezy pt. "Bóg mordu", obfituje w wyrazy skrajnych napięć, próby oddania ciasnoty i duszności, jaka towarzyszy widzom w projekcji, a nawet ataków egzystencjalnej klaustrofobii.

Zamknięcie jest znakiem rozpoznawczym Polańskiego. Tym razem znowu udowadnia, że jest "wirtuozem usidlenia". Fetysz Polańskiego to domowa przestrzeń, która dziczeje na naszych oczach. "Rzeź", w której występują pełnokrwiści, najlepszej klasy aktorzy, to brutalnie zabawny, subtelnie niepokojący film osadzony wyłącznie w zamkniętych ścianach burżujskiego nowojorskiego apartamentu, ukazujący wysublimowaną wściekłość, samorządność i skrywaną odrazę, które dochodzą do głosu, gdy dwie pary rodziców spotykają się pod pretekstem rozstrzygnięcia podwórkowego konfliktu ich małoletnich synów.

 
"Rzeź", fot. Kino Świat

Podczas gdy inny wielki fan zamkniętej przestrzeni filmowej - Alfred Hitchcock, lubował się głównie w technicznych i narracyjnych wyzwaniach takiej konwencji ("Lina", "Łódź ratunkowa"), tak Polański wykorzystuje stan narzuconej bliskości do innych celów - chce zdekonstruować społeczne konwencje i roznegliżować mieszczańską uprzejmość do warstwy głęboko skrywanych atawizmów. Zamiast dojrzałego consensusu dorośli, wykształceni ludzie osiągają stadium kulturowego regresu. Reżyser udowadnia tym samym jak prędko fasada cywilizacji kruszy się. Nic nie jest takie, jakim się zdaje i to, że gdzieś podskórnie jesteśmy ciągle... troglodytami.

A. O. Scott - krytyk New York Timesa pisze bez ogródek: "Znam tych ludzi. Czego się tu wstydzić? Jestem tymi ludźmi".

Polska premiera "Rzezi" odbędzie się 20 stycznia 2012 roku.
Magdalena Głowacka
informacja własna
Ostatnia aktualizacja:  9.01.2012
Zobacz również
Mówi reżyser "Oslo, 31 sierpnia"
Gwiazda tygodnia - Robert Więckiewicz
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll