PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
W karierze Małgorzaty Braunek koniec w jakiś magiczny sposób spotkał się z początkiem. Po zagraniu Oleńki w „Potopie” Jerzego Hoffmana, aktorka odeszła z zawodu, aby zagrać najważniejszą rolę w swoim życiu.

Skromna, rozwleczona na lata, usiana licznymi i długimi przerwami, ale zarazem paradoksalnie spektakularna – taka wydaje się kariera Małgorzaty Braunek. Ikonicznie piękna przykuwająca uwagę i charyzmatyczna w nieoczywisty sposób aktorka, ilekroć pojawiała się na ekranie, choćby w epizodzie, zapadała w pamięć. Jako Irena w „Polowaniu na muchy” Andrzeja Wajdy nosiła pamiętne ogromne okulary i szeroki uśmiech, w „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha” Janusza Majewskiego – uwodziła mglistym spojrzeniem. Już wtedy było wiadomo, że dni do roli, która wzniesie ją na szczyty zostały policzone. Pojawiła się jeszcze w „Diable” i „Trzeciej części nocy” Andrzeja Żuławskiego i stało się: zagrała Oleńkę Billewiczównę w „Potopie” Jerzego Hoffmana.



Początkowo ten wybór reżysera nie przypadł do gustu opinii publicznej. Prasa od dłuższego czasu debatowała nad kwestią kto powinien się wcielić w tę postać i miała wątpliwości czy Braunek poniesie ten ciężar. Wątpliwości nie miał za to Hoffman. „Ta pewność, że jego wizja Sienkiewiczowskiej bohaterki jest trafna, dawała mi to, czego wówczas potrzebowałam najbardziej: wiarę i poczucie bezpieczeństwa. A Jurek wprost emanował dobrą energią i entuzjazmem. W takiej atmosferze przebiegała realizacja filmu, a były to długie dwa lata. Czasem, gdy był zadowolony z mojej pracy na planie po prostu ogrywał daną scenę, co zresztą uwielbiał” – wspominała po latach Braunek.

Te kilka ról wystarczyło aktorce, żeby pokazać, jak wiele wcieleń nosi w sobie. Każda z nich wymagała od niej przeobrażeń i odwagi. Raz zastygała w eleganckich, powściągliwych ruchach, innym razem bywała rozdzierająco ekspresyjna, czasami kontrowersyjna, bardzo cielesna. Nawet, gdy chwilę po „Potopie” wcieliła się w Izabelę Łęcką w telewizyjnej adaptacji „Lalki” Ryszarda Bera, potrafiła zaskoczyć delikatną rozpaczliwością malującą się w oczach jej bohaterki i ukrytymi pragnieniami wiodącymi Łęcką przez codzienność. „Lubiłam grać Łęcką. Lubiłam tę postać, bo to jest postać tragiczna. Ona jest osobą, która za wszelką cenę chce zatrzymać odchodzący świat arystokracji. Całe jej postępowanie temu służy. Jednocześnie jest po prostu kobietą, z silnie rozwiniętymi wszystkimi kobiecymi potrzebami” – wspominała tę postać aktorka. A potem, u szczytu kariery, Braunek zniknęła z ekranu. Poza kinem postanowiła zagrać rolę życia: buddystki.



Był początek lat osiemdziesiątych, gdy aktorka wybrała drogę badania własnej duchowość zamiast przyglądania się wnętrzu filmowych bohaterek. Wydaje się jednak, że dzięki temu odejściu, Braunek debiutowała potem jako aktorka jeszcze kilka razy i za każdym razem spektakularnie. Gdy blisko trzy dekady później przelotnie związała się z teatrem, od razu popełniła występ w przedstawieniu witanym gorącymi kontrowersjami. Mowa o „Ciele Simone” Krystiana Lupy, który w swej koncepcji przedstawienia założył m.in. że grające w nim aktorki wniosą do spektaklu pozasceniczny kontekst i aspekt własnej, prywatnej duchowości. Reżyser mówił wówczas o Braunek: „Ma charyzmę, talent, ale dla mnie kluczowe są dwie rzeczy: postawa aktora oraz pytanie, co on sobą niesie, tu nie bez znaczenia była jej droga duchowa, bo od tego zależy dialog, który aktor prowadzi z postacią”.

Choć to może się wydawać przewrotne, duchowość aktorki ma niebagatelne znaczenie także w przypadku roli w przebojowym „Domu nad rozlewiskiem”. Kaliber granej przez nią postaci mniejszy, przekaz lżejszy, a Braunek jest w nim niby odmieniona, a w jakiś swoiski sposób taka sama. Dawniej posągowa i chłodna aktorka, na ekranie telewizora obezwładnia głównie ciepłem i optymizmem. Często się uśmiecha. „Może zainspirował mnie Dalajlama mający zawsze uśmiech na twarzy?” – śmieje się w wywiadach Braunek. Za chwilę jednak dodaje: „Czasami, kiedy patrzę na dawną siebie, mam dziwne uczucie. Zmieniamy się zewnętrznie, zmieniamy się też wewnętrznie. Nigdy nie pozostajemy tymi samymi ludźmi. Wydaje mi się, że od tamtej Małgosi z „Potopu” dzielą mnie lata świetlne. Tamta dopiero szukała, była bardzo niespokojna, trochę pogubiona. To nie było złe, to część mojej drogi” – mówiła Braunek.

Grana przez nią w „Domu nad rozlewiskiem” Barbara to ostoja spokoju i mądrości, a czego nie ukrywa sama aktorka, także postać bardzo bliska jej samej. „Dzięki niej mam szansę polubić siebie” – mówiła w jednym z wywiadów. „Barbara jest doświadczoną, dojrzałą kobietą, która wiele przeszła, ale potrafi zachować dystans do rzeczywistości i ją akceptować”. Podobny spokój wydaje się przepełniać samą aktorkę. Jak mówi, przez te wszystkie lata nie brakowało jej filmu. Nie  żyje w ciśnieniu, nie trzesie się w poczuciu braku, nie czeka na telefony od reżyserów. Czeka na ciekawe propozycje.


Urszula Lipińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  23.12.2012
Zobacz również
"Misja Afganistan" w 3D
Ridley Scott o tajemnicach Watykanu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll