PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Bohaterką kolejnej części cyklu Andrzeja Bukowieckiego „Swoich nie znacie” jest znakomita kolorystka Ewa Chudzik. Oto fragment artykułu jej poświęconego, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 sierpnia.

Chyba nie ma polskiego autora zdjęć filmowych, który nie współpracowałby z Ewą Chudzik, kolorystką z Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. Operatorzy często powierzają jej korekcję barwną filmów, do których robią zdjęcia i zasiadają z nią do rekonstrukcji cyfrowych dzieł z przeszłości. Cenią w niej wrażliwość estetyczną, inwencję twórczą, niespożytą energię, solidność i szybkość działania.


Termin „korekcja barwna” odnosi się do filmów barwnych i... czarno-białych. W przypadku tych pierwszych oznacza nadanie filmowi przez kolorystę, we współpracy z autorem zdjęć i reżyserem, ostatecznego kształtu kolorystycznego: dominanty barwnej, nasycenia kolorów, przewagi barw chłodnych lub ciepłych itp., z jednoczesnym „dopieszczeniem” jasności i kontrastu obrazu. Na nich skupia się uwaga kolorysty, gdy w grę wchodzą jedynie czerń, biel i szarość. - Moja funkcja jest służebna wobec operatora. Ja tylko pomagam urzeczywistnić jego koncepcję wizualną filmu. Mogę najwyżej odradzić pomysł nierealny technicznie – mówi Ewa Chudzik. - No i zdarza mi się podsunąć własny – dodaje nieśmiało.


Ewa Chudzik, fot. Archiwum prywatne Ewy Chudzik.


Dopóki kinematografia opierała się na systemie negatyw-pozytyw, dopóty korekcja barwna jako wyodrębniona profesja rzadko pojawiała się w czołówkach filmów. Była etapem obróbki laboratoryjnej i funkcjonowała pod roboczą nazwą opisu negatywu. Opisujący – dziś zwani kolorystami – oglądali każdą klatkę i ustalali wartości liczbowe świateł kopiowania (w filmach barwnych: czerwonego, zielonego i niebieskiego; model RGB – red-green-blue, uzupełniony światłami w barwach dopełniających: zielononiebieskim, purpurowym i żółtym – cyan-magenta-yellow).


Dopiero znaczne poszerzenie możliwości korekcji barwnej, które nastąpiło wraz z pojawieniem się w sztuce operatorskiej technologii cyfrowej, pociągając za sobą zwiększenie roli kolorystów, spowodowało, że ich nazwiska: Ewy Chudzik, Aleksandry Kraus czy Aleksandra Wineckiego stały się znane widzom.


Ewa Chudzik rozpoczynała pracę jeszcze w czasach królowania negatywu i pozytywu, wdrażała stopniowo nowe techniki i zadomowiła się w erze cyfrowej. - Dzisiaj od razu widzę na monitorze efekty korekcji barwnej. Kiedy używało się wyłącznie taśmy filmowej, musiałam je sobie wyobrazić i czekać na wywołanie kopii, by sprawdzić, czy korekcja odpowiadała oczekiwaniom twórców filmu i moim. Na ogół utrafiam w intencje realizatorów, ale to wymagało ode mnie wielu lat praktyki. Pomocna była – i jest – częsta współpraca z tymi samymi operatorami i reżyserami, dzięki czemu po drugim czy trzecim razie wiem, jakie mają preferencje, choć oczywiście do każdego filmu podchodzę inaczej, bo filmy są różne, w związku z czym wymagają odmiennych rozwiązań plastycznych –  tłumaczy Chudzik. Podkreśla, że w pracy kolorysty, oprócz biegłości technicznej i intuicji (niezbędnej zwłaszcza w epoce taśmy), potrzebna jest też wrażliwość estetyczna oraz wiedza o sztuce. - Wiele zawdzięczam tu Lechowi Majewskiemu, reżyserowi i malarzowi. Podczas korekcji barwnej jego filmu "Młyn i krzyż" zażyczył sobie purpury w duchu malarstwa holenderskiego. Przestudiowałam je i przedłożyłam propozycję, którą Lech zdecydowanie odrzucił. Znów sięgnęłam po książki i albumy. Po pokazaniu drugiej propozycji usłyszałam od Lecha: "Nie wiem, jak tego dokonałaś, ale to jest dokładnie to, o co mi chodzi." Odczułam wielką satysfakcję – mówi pani Ewa. 

 

Andrzej Bukowiecki
Magazyn Filmowy SFP (8/2016)
Ostatnia aktualizacja:  22.07.2016
fot. www.themillandthecross.com
3. Festiwal Filmowy Kino Dzieci - we wrześniu 2016
Wojciech Kasperski: Syberia to moje źródło mocy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll