PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  26.07.2015
Podczas tegorocznej edycji nowogardzkiego festiwalu Lato z Muzami Honorowym Laurem Cisowym został obdarowany Janusz Zaorski. O laureacie, w nowym numerze „Magazynu Filmowego”, pisze ks. Andrzej Luter. Oto fragment artykułu „Reżyser z neseserkiem”, który w całości będzie można przeczytać na łamach miesięcznika już 10 sierpnia.
Środa 17 października 1973 roku. W ten dzień polska reprezentacja piłkarska „zatrzymała” Anglię. W piekle, jakim był stadion Wembley, Polacy zdołali wywalczyć „zwycięski” remis, który dał im awans do mistrzostw świata w RFN. Cały kraj zasiadł przed telewizorami, zapewne także Janusz Zaorski początkujący reżyser filmowy. Po dziewięćdziesięciu minutach spiker Jan Suzin powiedział, że przed chwilą właśnie zakończyła się transmisja, i od razu zaprosił na projekcję polskiego filmu fabularnego "Kaprysy Łazarza" w reżyserii Janusza Zaorskiego.

I tak oto film ten zapadł mi w pamięć na zawsze, a Zaorski kojarzy mi się od tamtego czasu z futbolem. Poza  tym sam reżyser okazał się „fanatycznym” kibicem piłki nożnej, co potwierdził piętnaście lat później, realizując „Piłkarskiego pokera”, prześmiewczy film o korupcji w polskim futbolu, nie pozbawiony jednak sentymentalizmu, ciepła i humoru. Korupcja korupcją, ale futbol to przecież wspaniała i prosta gra.

"Kaprysy Łazarza" zostały zrealizowane na podstawie radiowego słuchowiska Stanisława Grochowiaka. Film ten to urocza plebejska opowieść o starym Jacentym, który przygotowuje się do odejścia z tego świata, ma po prostu umrzeć, tak przynajmniej wszyscy sądzą. Cała wieś oczekuje na jego śmierć. Wszystko jest przygotowane, ksiądz w każdej chwili może Jacentego wyspowiadać i udzielić ostatniego namaszczenia, trumna czeka, jeszcze co prawda pusta, ale jest, i żona – prawie wdowa też czeka. Tymczasem Jacenty zaczyna „dziwaczyć” i nie chce tak bezproblemowo umierać. Zamierza odejść „na drugą stronę” pod ściśle przez niego wyznaczonymi warunkami. Kłóci się Jacenty nawet ze Śmiercią... Czarny humor najwyższej próby, jednocześnie bardzo celnie oddający mentalność ówczesnej polskiej prowincji, i do tego jak zagrany! Aktorzy znakomici: Jacenty to Henryk Borowski, Jacentowa – Wanda Łuczycka, syn – Józef  Nalberczak, ksiądz – Franciszek Pieczka. Zresztą aktorstwo to silna strona wszystkich filmów Zaorskiego.

W tym samym czasie powstał też jego debiutancki film kinowy – „Uciec jak najbliżej” – z młodziutką i piękną Haliną Golanko i początkującym Jerzym Góralczykiem. Był to współczesny obraz o cynicznym traktowaniu miłości, przeszedł bez echa i dzisiaj także jest bardzo rzadko wznawiany. „Jest to dla mnie ostatnia szansa zrobienia filmu o młodzieży – mówił wówczas reżyser w wywiadzie dla „Magazynu Filmowego” (tygodnik ukazujący się w PRL – przyp. red.) – wiem, czym ona żyje, czym się pasjonuje. Moi starsi koledzy robią takie filmy, tak jak filmy historyczne, czytają książki, wertują ankiety, dokumentują szkoły, zakłady pracy. Czy to nie śmieszne?”. Zakończenie rozmowy – przyznajmy – dość buńczuczne, ale takie są prawa młodości.

Warto powrócić do ówczesnych plebejskich fascynacji Zaorskiego, przy czym reżysera interesowała nie tyle wieś, ale „chłopskość” i wszystko co z niej wynika, czyli świat wartości rudymentarnych: rodzina, patriarchalizm, wiara, tradycja, wierność zasadom wyniesionym z dziada pradziada, praca, szacunek dla przyrody, czyli stworzenia. Tak było w „śmiesznych” „Kaprysach Łazarza”, tak jest także w „Chleba naszego powszedniego” (scenariusz do tego filmu Zaorski napisał do spółki z Janem Himilsbachem). Szacunek dla tytułowego chleba ma tu kluczowe znaczenie. Józef Malesa, bohater kreowany przez Bolesława Płotnickiego, przybywa ze wsi i zamieszkuje wraz z synem w hotelu robotniczym. Trwa budowa Trasy Łazienkowskiej. W Warszawie, która zapomniała, czy też chciała zapomnieć, że po hekatombie wojennej zmieniła się dość diametralnie jej tożsamość klasowa, stary Józef odbierany jest zrazu jak archaiczny dziwak, ze swoimi obyczajami, wyniesionymi z tradycyjnej polskiej wsi. Malesa jest dumny ze swojej „niedzisiejszości”, staje się postacią podziwianą, nie wiadomo, czy szczerze, ale przecież wyraża on podskórną tęsknotę za czymś co stałe i niezmienne. Zwykły stróż przechadzający się w kożuchu po moście jest jak monument, który wcześniej czy później zostanie zburzony, bo trzeba zrobić miejsce dla „nowego świata”. Jego świat odchodzi nieuchronnie w przeszłość. Podobnych tematów dotyka adaptacja powieści „AwansEdwarda Redlińskiego. Tym razem jest to jednak komediowa, a nawet trochę szydercza, opowieść o odchodzącym świecie dawnych obyczajów i zasad moralnych wyznaczających życie polskiej prowincji.
Ks. Andrzej Luter
Magazyn Filmowy
Ostatnia aktualizacja:  23.07.2015
Zobacz również
fot. Martyna Kawa
[wideo] To nie jest "Pitbull", raczej bliżej mu do "Columbo"
Granty na wsparcie dystrybucji. Nowy mechanizm finansowy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll