PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Kolejny odcinek cyklu „Niewiarygodne przygody polskiego filmu” Stanisław Zawiśliński poświęcił pamiętnemu debiutowi Janusza Morgensterna „Do widzenia, do jutra…”. Oto fragment tekstu, który w całości ukaże się w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 9/2014) już 10 września.
Nakręcony w roku 1960 przez Janusza Morgensterna film nie grzeszy nadzwyczaj atrakcyjną  fabułą. Przeciwnie. Opowiada banalną historię krótkiej znajomości animatora gdańskiego teatru studenckiego i nastoletniej córki zagranicznego konsula. Dlaczego po latach stał się  filmem kultowym, wciąż chętnie oglądanym przez różne pokolenia widzów?
No właśnie – dlaczego stał się, choć wtedy, gdy pojawił się na ekranach, wcale nie został przyjęty entuzjastycznie? Owszem, zauważano jego oryginalność oraz „nowofalowość“, podkreślano, że  przełamuje nurt wojenno-rozliczeniowy w polskim kinie i nagradzano za granicą (na festiwalach w Stratford i Melbourne), ale wytykano też niespójność dramaturgiczną, pretensjonalność niektórych dialogów oraz nadmierną teatralność.
"Do widzenia, do jutra" to reżyserski debiut  38-letniego Morgensterna, który wcześniej przez lata był asystentem oraz II reżyserem – przy filmach Wandy Jakubowskiej („Opowieść atlantycka”), Andrzeja Wajdy („Kanał”, „Popiół i diament”, „Lotna”) i Jerzego Kawalerowicza („Prawdziwy koniec wielkiej wojny”). Współtworzył nowe oblicze naszego powojennego kina i Polską Szkołę Filmową, pracując na planach „poważnych filmów“ starszych i młodszych od siebie (Wajda) reżyserów. Pośród realizatorów „Do widzenia, do jutra…” on był najstarszy. Tyle, że znał się z młodszymi o pięć, dziesięć lat artystami, m.in. ze Zbigniewem Cybulskim, Bogumiłem Kobielą, Wowo Bielickim, Krzysztofem Komedą, Romanem Polańskim. Spotykał się z nimi na warsztatach szkół artystycznych w Jadwisinie, w słynnym wówczas gdańskim satyrycznym teatrzyku Bim-Bom, na jazzowych koncertach na Kalatówkach, a z niektórymi także na planach filmowych. Te znajomości zaowocowały projektem filmu o młodym pokoleniu czasu popaździernikowej odwilży, o ludziach, którzy zaznaczają swą odrębność i wnoszą do życia „świeże uczucia“ i „nowego ducha“.  
Fama głosiła, że scenariusz filmu oparty został głównie na przeżyciach i doświadczeniach Zbyszka Cybulskiego, a ekranowy romans Polaka z młodą Francuzką  zaczerpnięto z jego biografii. Kilkanaście lat temu znany trójmiejski lekarz obwieścił, że to on opowiedział aktorowi oraz reżyserowi historię swojej przygody z córką konsula i dzięki niemu trafiła ona do scenariusza filmu. Jak było naprawdę? Kto kogo i czym zainspirował? Ile scen było improwizowanych? .


Stanisław Zawiśliński
SFP
Ostatnia aktualizacja:  27.08.2014
Ostatnie tygodnie selekcji na Ale kino
Jerzy Skolimowski kręci w Alvernia Studios
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll