Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Nasza praca polegała na redukcji - mówili twórcy “Fragmentów” podczas panelu “Usłyszeć ciszę - o dźwięku w filmie”.
W spotkaniu wzięli udział reżyserka filmu Agnieszka Woszczyńska, reżyserzy dźwięku Kamil Radziszewski oraz Piotr Knop z firmy TOYA Studios, organizatora panelu. Rozmowę prowadziła Agata Chodyra, również reżyser dźwięku, która posiłkując się fragmentami filmu, zadawała pytania o foniczną warstwę filmu. - Trudno mi się słucha tego filmu na sali, bo operuję w nim głównie ciszą, a więc słyszę każde chrząknięcie widzów, poruszenie i stresuję się, że ktoś się kręci, bo film jest nudny. - rozpoczęła rozmowę pół-żartem, pół-serio Woszczyńska. I dodała, że odgłosy obecności publiki zwykle przykrywa muzyka filmowa. - Początkowo miałam pomysł, że bohaterka jest odgrodzona od świata swoimi wewnętrznymi dźwiękami, ale po spotkaniu z Kamilem postanowiłam iść w inną stronę. Nie chcieliśmy filmu udziwniać dźwiękiem, redukowaliśmy go do szumu, buczeń, podobnie jak w przypadku obrazu i dialogu chcieliśmy raczej czyścić niż podbijać. - precyzowała reżyserka.
Paneliści, fot. Kuba Kiljan/ Kuźnia Zdjęć
W filmie słychać więc odgłosy miasta, hałas wentylatora, syczenie lamp i klimatyzacji, stukot kieliszków i naczyń oraz telewizor. - Teksty, które słychać w telewizji są napisane przeze mnie. - mówiła Woszczyńska. Fikcyjne newsy dotyczą spadających cen fasoli oraz zamieszek w Brazylii wprowadziła, aby podkreślić jak bardzo bohaterowie są wyobcowani ze świata i skupieni na samych sobie. Z filmowej stacji telewizyjnej płynęły też egzotyczne dźwięki, które w Indiach zebrał na specjalne zamówienie Woszczyńskiej jej kolega ze studiów.
Ciekawym elementem ścieżki audio jest też tak zwany różowy szum, ciemniejszy w barwie niż biały - ten ostatni płynie z telewizora po zakończeniu nocnego programu (podpowiemy, że na ekranie widać wtedy tzw. “śnieg”). Radziszewski wyjaśniał, że ten rodzaj szumów buduje niepokojący nastrój, a ścieżka dźwiękowa, mimo że nie jest pełna efektownych hałasów lub muzyki, tworzy własną, wyrazistą narrację.
Jednym z najważniejszych zabiegów audio było nagła zmiana źródła dźwięku, który przyciąga uwagę bohaterki. Reżyserzy tłumaczyli, że w filmach zwykle owo przejście przebiega stopniowo - we “Fragmentach” zmiana jest nagła.
fot. Kuba Kiljan/ Kuźnia Zdjęć.
Radziszewski podkreślał, że nie wszystkie decyzje mają swoje intelektualne wyjaśnienie, niektóre dźwięki dopasowywał do obrazu metodą prób i błędów, jak muzykę w klubie go-go.
Piotr Knop z TOYA Studio wyjaśnił z kolei, że w większości filmów 90% dźwięku stanowią efekty synchroniczne, zaś w filmie Woszczyńskiej dźwięk jest przede wszystkim “setkowy”, czyli nagrany na planie. Tak przemyślana i zniuansowana warstwa audio wymaga dobrej jakości projekcji, czyli w sali kinowej - przez głośnik w laptopie (Kamil Radziszewski podpowiedział publiczności, aby korzystała w tej sytuacji ze słuchawek) czy w telewizorze “przejdzie” tylko część odgłosów. - Dla telewizji powinien być specjalny miks [dźwięku], dynamika musi być zawężona - tłumaczył Knop. Oznacza to, że między najcichszym i najgłośniejszym tonem ma być mniejsza różnica niż w “wersji kinowej”. W trakcie rozmowy pojawiło się też określenia “ciszy cyfrowej”, czyli obrazu zupełnie pozbawionego dźwięku, oraz “room tone”, czyli naturalnych dźwięków pomieszczenia, w którym dzieje się scena - oba efekty zostały zastosowane we “Fragmentach”. Dlaczego nie ma w filmie muzyki ilustracyjnej? - Od moich pierwszych etiud szkolnych i tych sprzed studiów nie używałam jej. To było moje wewnętrzne założenie - muzyka sztucznie podbija emocje, a ja wolę działać dźwiękiem i obrazem. Nie wiem, jak to się sprawdzi z filmie pełnometrażowym, ale postaram się trzymać tej metody i używać odgłosów, które należą do świata obrazu i z niego wynikają - wyjaśniała Woszczyńska.
Paneliści, fot. Kuba Kiljan/ Kuźnia Zdjęć
W filmie słychać więc odgłosy miasta, hałas wentylatora, syczenie lamp i klimatyzacji, stukot kieliszków i naczyń oraz telewizor. - Teksty, które słychać w telewizji są napisane przeze mnie. - mówiła Woszczyńska. Fikcyjne newsy dotyczą spadających cen fasoli oraz zamieszek w Brazylii wprowadziła, aby podkreślić jak bardzo bohaterowie są wyobcowani ze świata i skupieni na samych sobie. Z filmowej stacji telewizyjnej płynęły też egzotyczne dźwięki, które w Indiach zebrał na specjalne zamówienie Woszczyńskiej jej kolega ze studiów.
Ciekawym elementem ścieżki audio jest też tak zwany różowy szum, ciemniejszy w barwie niż biały - ten ostatni płynie z telewizora po zakończeniu nocnego programu (podpowiemy, że na ekranie widać wtedy tzw. “śnieg”). Radziszewski wyjaśniał, że ten rodzaj szumów buduje niepokojący nastrój, a ścieżka dźwiękowa, mimo że nie jest pełna efektownych hałasów lub muzyki, tworzy własną, wyrazistą narrację.
Jednym z najważniejszych zabiegów audio było nagła zmiana źródła dźwięku, który przyciąga uwagę bohaterki. Reżyserzy tłumaczyli, że w filmach zwykle owo przejście przebiega stopniowo - we “Fragmentach” zmiana jest nagła.
fot. Kuba Kiljan/ Kuźnia Zdjęć.
Radziszewski podkreślał, że nie wszystkie decyzje mają swoje intelektualne wyjaśnienie, niektóre dźwięki dopasowywał do obrazu metodą prób i błędów, jak muzykę w klubie go-go.
Piotr Knop z TOYA Studio wyjaśnił z kolei, że w większości filmów 90% dźwięku stanowią efekty synchroniczne, zaś w filmie Woszczyńskiej dźwięk jest przede wszystkim “setkowy”, czyli nagrany na planie. Tak przemyślana i zniuansowana warstwa audio wymaga dobrej jakości projekcji, czyli w sali kinowej - przez głośnik w laptopie (Kamil Radziszewski podpowiedział publiczności, aby korzystała w tej sytuacji ze słuchawek) czy w telewizorze “przejdzie” tylko część odgłosów. - Dla telewizji powinien być specjalny miks [dźwięku], dynamika musi być zawężona - tłumaczył Knop. Oznacza to, że między najcichszym i najgłośniejszym tonem ma być mniejsza różnica niż w “wersji kinowej”. W trakcie rozmowy pojawiło się też określenia “ciszy cyfrowej”, czyli obrazu zupełnie pozbawionego dźwięku, oraz “room tone”, czyli naturalnych dźwięków pomieszczenia, w którym dzieje się scena - oba efekty zostały zastosowane we “Fragmentach”. Dlaczego nie ma w filmie muzyki ilustracyjnej? - Od moich pierwszych etiud szkolnych i tych sprzed studiów nie używałam jej. To było moje wewnętrzne założenie - muzyka sztucznie podbija emocje, a ja wolę działać dźwiękiem i obrazem. Nie wiem, jak to się sprawdzi z filmie pełnometrażowym, ale postaram się trzymać tej metody i używać odgłosów, które należą do świata obrazu i z niego wynikają - wyjaśniała Woszczyńska.
Ola Salwa
Artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja: 26.06.2014
fot. Agnieszka Woszczyńska
Spotkanie z Katarzyną Maciąg
"Duża dziura, duży pomysł". W Gdyni budują (foto)
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024