Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Można „Artyście” zarzucać, że jest zbyt rozrywkowy, ale ja się pytam – gdzie są te wielkie dzieła? – komentuje oscarowy werdykt reżyser Janusz Zaorski.
- Wygrała nostalgia. Od lat nie było filmu, który by takim przebojem zdobył Cannes, Bafta, Złote Globy i Oscary. Jeśli do tego dodamy „Hugo i jego wynalazek”, film o George'u Mélièsie, odwołujący się do początków kina i „Mój tydzień z Marilyn”, to z jednej strony można powiedzieć, że filmowcy zjadają własny ogon, a nie dostrzegają życia, z drugiej strony zaś - sam jestem filmowcem, oglądanie tych filmów sprawiało mi radość, więc rozumiem akademików.
Janusz Zaorski, fot. A.Gojke
- Często przytaczano fakt, że film w całości film był kręcony w Los Angeles, czyli jest on de facto w jakiś sposób amerykański – zwraca uwagę Zaorski - Może była to sprytna strategia oddziaływania na akademików: dzięki nam, naszym plenerom, wnętrzom i dekoracjom ten film w ogóle powstał -wtedy zawsze zagłosuje się z większym przekonaniem.
Można filmowi oczywiście zarzucić, że jest zbyt rozrywkowy, że to nie jest wielkie dzieło, ale ja się pytam – w takim razie, gdzie są te dzieła? Albo są zbyt hermetyczne, jak to się zarzuca Terrence’owi Malickowi, albo prezentują skrajne czarnowidztwo, jak z kolei zarzuca się „Faustowi” Sokurowa – konkluduje twórca „Matki Królów”.
Zaorski uważa, że wielkie festiwale i gale coraz częściej przypominają cyrk. - Widzieliśmy już nawet skoki na trapezie nad oscarową sceną. Widownia amerykańska domaga się filmu popularnego. To nie są dobre czasy dla dzieł filozoficznych, jako że te, gdy już powstaną, zaraz są atakowane słowami: "a kto na to pójdzie?" Uprawiając ten zawód od wielu lat i znając sytuację, spodziewałem się takiego werdyktu - dodaje.
Zwraca uwagę, że dwa filmy Martina Scorsese i Michela Hazanaviciusa podzieliły między siebie wszystkie nagrody. Nie zdziwił go Oscar dla Meryl Streep. - Ciekawe, że okazało się, że właśnie ona może zagrać Iron Lady, Angielkę. Jest w tym coś imperialnego – tak jakby Amerykanie mówili – to my nadal rozdajemy te karty – zastanawia się reżyser.
Podobna sytuacja jest z filmem „Rozstanie”. - Film bardzo cenię, niemniej jest postawa typowo amerykańska: proszę bardzo, my możemy z nimi walczyć, ale jeśli idzie o film, to go wyróżnimy. Wieńczymy – w osobie reżysera - kinematografię kraju uciskanego – proszę bardzo, jacy jesteśmy światli, wolni i demokratyczni. Również wspaniały film Agnieszki Holland miał mniejsze przełożenie na Amerykę, mniej ich interesowało, co się działo na naszych wschodnich rubieżach – konkluduje z pewną goryczą twórca.
Pytany o rozczarowania, wymienia „Spadkobierców” - Szkoda mi Alexandra Payne’a, bo dostał tylko nagrodę za scenariusz adaptowany, a to piękny film. Być może jednak dla niektórych akademików zbyt offowy - niespieszna akcja, dywagacje. To nie jest film przez komputery zmontowany, tam jest dużo prawdy o ludziach i dlatego jest cenny.
- Wygrała nostalgia. Od lat nie było filmu, który by takim przebojem zdobył Cannes, Bafta, Złote Globy i Oscary. Jeśli do tego dodamy „Hugo i jego wynalazek”, film o George'u Mélièsie, odwołujący się do początków kina i „Mój tydzień z Marilyn”, to z jednej strony można powiedzieć, że filmowcy zjadają własny ogon, a nie dostrzegają życia, z drugiej strony zaś - sam jestem filmowcem, oglądanie tych filmów sprawiało mi radość, więc rozumiem akademików.
Janusz Zaorski, fot. A.Gojke
- Często przytaczano fakt, że film w całości film był kręcony w Los Angeles, czyli jest on de facto w jakiś sposób amerykański – zwraca uwagę Zaorski - Może była to sprytna strategia oddziaływania na akademików: dzięki nam, naszym plenerom, wnętrzom i dekoracjom ten film w ogóle powstał -wtedy zawsze zagłosuje się z większym przekonaniem.
Można filmowi oczywiście zarzucić, że jest zbyt rozrywkowy, że to nie jest wielkie dzieło, ale ja się pytam – w takim razie, gdzie są te dzieła? Albo są zbyt hermetyczne, jak to się zarzuca Terrence’owi Malickowi, albo prezentują skrajne czarnowidztwo, jak z kolei zarzuca się „Faustowi” Sokurowa – konkluduje twórca „Matki Królów”.
Zaorski uważa, że wielkie festiwale i gale coraz częściej przypominają cyrk. - Widzieliśmy już nawet skoki na trapezie nad oscarową sceną. Widownia amerykańska domaga się filmu popularnego. To nie są dobre czasy dla dzieł filozoficznych, jako że te, gdy już powstaną, zaraz są atakowane słowami: "a kto na to pójdzie?" Uprawiając ten zawód od wielu lat i znając sytuację, spodziewałem się takiego werdyktu - dodaje.
Zwraca uwagę, że dwa filmy Martina Scorsese i Michela Hazanaviciusa podzieliły między siebie wszystkie nagrody. Nie zdziwił go Oscar dla Meryl Streep. - Ciekawe, że okazało się, że właśnie ona może zagrać Iron Lady, Angielkę. Jest w tym coś imperialnego – tak jakby Amerykanie mówili – to my nadal rozdajemy te karty – zastanawia się reżyser.
Podobna sytuacja jest z filmem „Rozstanie”. - Film bardzo cenię, niemniej jest postawa typowo amerykańska: proszę bardzo, my możemy z nimi walczyć, ale jeśli idzie o film, to go wyróżnimy. Wieńczymy – w osobie reżysera - kinematografię kraju uciskanego – proszę bardzo, jacy jesteśmy światli, wolni i demokratyczni. Również wspaniały film Agnieszki Holland miał mniejsze przełożenie na Amerykę, mniej ich interesowało, co się działo na naszych wschodnich rubieżach – konkluduje z pewną goryczą twórca.
Pytany o rozczarowania, wymienia „Spadkobierców” - Szkoda mi Alexandra Payne’a, bo dostał tylko nagrodę za scenariusz adaptowany, a to piękny film. Być może jednak dla niektórych akademików zbyt offowy - niespieszna akcja, dywagacje. To nie jest film przez komputery zmontowany, tam jest dużo prawdy o ludziach i dlatego jest cenny.
GU
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 27.02.2012
Oscary. Jacek Bromski: gdyby "Artysta" powstał w Polsce, krytyka by go zjechała
"Danny Boy" wygrywa Animocje
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024