Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Marek Hendrykowski
Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza
Poznań, 2015
stron: 224
„Z faktami trudno dyskutować, warto je natomiast z
uwagą rozpoznawać i interpretować” – ta konstatacja zawarta w „Posłowiu”
książki „Socrealizm po polsku…” mogłaby równie dobrze stanowić jej
motto. Pierwsza połowa lat 50., w której jedynie słuszną – i normatywnie
obowiązującą – metodą twórczą w każdej dziedzinie kultury i sztuki był
socrealizm, do tej pory była w naszej refleksji naukowej – i
„popkulturowej” – „wymazywana z pamięci” czy też „ostentacyjnie
eksponowana i wydobywana na jaw”. Jak w „Człowieku z marmuru" Andrzeja Wajdy z bohaterką stającą samotnie przeciwko wszystkim, którzy odmawiają
wzięcia udziału w egzorcyzmach nad „słusznie minioną epoką”.
Prof. Marek Hendrykowski , autor „Studiów i szkiców” (tak nieco mylnie brzmi podtytuł tej wewnętrznie spójnej i narracyjnie konsekwentnej, solidnie zdokumentowanej i atrakcyjnie napisanej książki), traktuje socrealizm jako proces chorobowy. „Choroba, o której mowa – stwierdza – została wywołana rozległym zakażeniem zjadliwą niebezpieczną bakterią ideologicznego dogmatu”. Od 1948 roku, czyli od tzw. czasu Zjazdów, do Przełomu Październikowego (o którym prof. Mikołaj Jazdon pisze w numerze 10/2016 „Magazynu Filmowego”) polska kultura została zarażona niezwykle groźną chorobą. „W konfrontacji z socrealizmem należało przetrwać, czyli przezwyciężyć wywołane przezeń skutki. Mogli tego dokonać jedynie świadomi skali jego niszczącego wpływu na ówczesne społeczeństwo i ludzie kultury” – stwierdza Hendrykowski. O tym właśnie jest ta frapująca książka. Podczas jej lektury przypomniałem sobie konstatację Romana Pawłowskiego, podsumowującą recenzję jednego z nowych filmów rodzimej produkcji: „Artysta ma prawo do własnej interpretacji, a nawet fantazji na temat wydarzeń historycznych. Kiedy jednak fantazje stają się narzędziem polityki, kiedy zmyślenie podaje się jako niepodważalną prawdę, kończy się sztuka, a zaczyna propaganda”.
Prof. Marek Hendrykowski , autor „Studiów i szkiców” (tak nieco mylnie brzmi podtytuł tej wewnętrznie spójnej i narracyjnie konsekwentnej, solidnie zdokumentowanej i atrakcyjnie napisanej książki), traktuje socrealizm jako proces chorobowy. „Choroba, o której mowa – stwierdza – została wywołana rozległym zakażeniem zjadliwą niebezpieczną bakterią ideologicznego dogmatu”. Od 1948 roku, czyli od tzw. czasu Zjazdów, do Przełomu Październikowego (o którym prof. Mikołaj Jazdon pisze w numerze 10/2016 „Magazynu Filmowego”) polska kultura została zarażona niezwykle groźną chorobą. „W konfrontacji z socrealizmem należało przetrwać, czyli przezwyciężyć wywołane przezeń skutki. Mogli tego dokonać jedynie świadomi skali jego niszczącego wpływu na ówczesne społeczeństwo i ludzie kultury” – stwierdza Hendrykowski. O tym właśnie jest ta frapująca książka. Podczas jej lektury przypomniałem sobie konstatację Romana Pawłowskiego, podsumowującą recenzję jednego z nowych filmów rodzimej produkcji: „Artysta ma prawo do własnej interpretacji, a nawet fantazji na temat wydarzeń historycznych. Kiedy jednak fantazje stają się narzędziem polityki, kiedy zmyślenie podaje się jako niepodważalną prawdę, kończy się sztuka, a zaczyna propaganda”.
Jerzy Armata
opis redakcji
6.11.2016
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024