PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KSIĄŻKI FILMOWE
plakat:
Paweł Sitkiewicz
Słowo / Obraz Terytoria
Gdańsk, 2011
stron: 320
Wydaną przed trzema laty książkę „Małe wielkie kino" Paweł Sitkiewicz poświęcił głównie animacji pierwszej połowy ubiegłego wieku, a więc czasom, które odcisnęły się w historii filmu animowanego złotymi zgłoskami, w książce najnowszej – „Polska szkoła animacji" – zajął się najlepszymi latami w dziejach rodzimego kina animowanego.

O polskiej szkole animacji (druga połowa lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych) pisze Sitkiewicz w szerokim kontekście, zarówno czasowym, jak i terytorialnym. Rozważania dotyczące jej dorobku, znaczenia oraz wpływu na późniejsze losy naszej animacji poprzedza wnikliwą analizą tego wszystkiego, co działo się w polskim kinie animowanym przed wojną (głównie w sferze myślowej i publicystycznej, a więc postulatywnej) oraz w okresie tużpowojennym – do przełomu październikowego, kiedy to za sprawą Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka doszło do przewartościowania pojmowania animacji, polegającego na dostrzeżeniu w niej wartości artystycznych, nie tylko rozrywkowych, dydaktycznych czy propagandowych. Film animowany zaczął wtedy zmieniać swoje oblicze: proste, szablonowe historyjki zaczęto coraz częściej zastępować filmami o ambicjach artystycznych, w których miejsce dotychczasowej dydaktyki zajęła poważna refleksja nad istotnymi problemami współczesnego człowieka, podana często w nowej, atrakcyjnej plastycznie formie. Co więcej, osiągnięcia polskiego kina animowanego porównuje Sitkiewicz z tym wszystkim, co interesującego działo się w światowej animacji, a zwłaszcza z rozwijającymi się wtedy energicznie szkołami narodowymi – czeską, zagrzebską czy kanadyjską. Podobnie postępuje autor książki z czasami późniejszymi, szukając w nich dzieł, w których można by dostrzec ślad czy inspiracje dorobkiem polskiej szkoły animacji, pisząc choćby o niektórych dokonaniach m.in. Juliana Józefa Antonisza, Jerzego Kuci, Piotra Dumały. To cenne tropy.

Samo omówienie głównego tematu książki – polskiej szkoły animacji – zostało dokonane solidnie i kompetentnie. Sądzę, że terminem „polska szkoła animacji" posługiwano się nieraz nieco na wyrost, gdyż trudno znaleźć w filmach tamtych lat jakieś wyróżniki formalne charakterystyczne dla całej czy większej części ówczesnej polskiej produkcji animowanej, czegoś, co byłoby wspólne, co łączyłoby te utwory. Zasadniczą cechą polskiego kina animowanego drugiej połowy lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wydawała mi się ich różnorodność, zarówno w warstwie treściowej, jak i formalnej. Filozoficzno-refleksyjne, przekazywane oryginalną kreską opowieści Mirosława Kijowicza czy Stefana Schabenbecka, zaprawione satyrą, niezwykle skondensowane w swej budowie filmy Daniela Szczechury, ruchome malarstwo Witolda Giersza, Piotra Szpakowicza czy Jerzego Zitzmana, ciągle poszukujące nowych form wypowiedzi utwory Kazimierza Urbańskiego, ascetyczne, przejmujące psychologiczną głębią dramaty Ryszarda Czekały i wielu innych jakże oryginalnych artystów tworzyły bogaty i zróżnicowany pejzaż polskiego kina animowanego tamtych lat. Przyznaję, że dokładna lektura książki Sitkiewicza spowodowała zrewidowanie niektórych moich poglądów. Istotnie, obok wielu różnic w filmach przedstawicieli polskiej szkoły animacji były i podobieństwa, które – prawdę mówiąc – szczególnie uwidaczniają się z biegiem czasu.

Książka Sitkiewicza jest solidnie zdokumentowana, napisana ciekawie, ze znawstwem tematu i językową kulturą. Choć dostrzegam w niej i drobne niedociągnięcia. Autor „Stupajkopa 1" nazywa się Andrzej Zaręba (nie Zaremba), a pełna nazwa poznańskiego studia brzmi – Telewizyjne Studio Filmów Animowanych (Studio Filmów Animowanych działało w Krakowie). Trochę marginesowo potraktowany został w „Polskiej szkole animacji" Ryszard Czekała, lider krakowskiego SFA (Sitkiewicz koncentruje się na „Apelu", pomijając – nie mniej udanego „Syna", a także „Ptaka", jedną z ciekawszych etiud studenckich z tamtych czasów) czy podążający – od debiutanckiej „Fobii" (1967) całkowicie własną drogą artystyczną Julian Józef Antonisz. Całkowicie został pominięty Piotr Szpakowicz, uprawiający z powodzeniem – podobnie jak Witold Giersz – tzw. ruchome malarstwo. No i szkoda, że w książce dominują ilustracje czarno-białe, wszak w animacji barwna plama bywa nieraz nawet – jak choćby w wielu filmach Witolda Giersza – głównym bohaterem opowiadanych historii. Kolorowa wkładka na końcu książki nie załatwia sprawy, tym bardziej że jakość reprodukowanych kadrów także nie jest najlepsza.


Jerzy Armata
opis redakcji
  28.02.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll