PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KSIĄŻKI FILMOWE
plakat:
Jagoda Opalińska
Prószyński Media
Warszawa, 2013
stron: 214
„Głos dobry: nic poza tym”. To kop od samego Aleksandra Zelwerowicza, ówczesnego guru sztuki aktorskiej i profesora warszawskiej szkoły teatralnej. Profesor Jerzy Kreczmar też Romanem Kłosowskim nie był zachwycony. Niski wzrost, ogólnie  postura niezachwycająca. Więc dlaczego Kłosowski  został aktorem, skoro ojciec był przedwojennym, solidnym rzemieślnikiem? Skąd ten pomysł? Czy to tylko efekt braku talentu do matematyki w szkole? Nie! Kłosowski posłuchał rady swego ojca. „Romuś,  słuchaj i zapamiętaj. Ludzie o moich rękach mówią, że są złote. Niestety, ciebie synku Bozia ubrała w palce z gówna. Trzeba szukać innej drogi”.

Kłosowski kwituje to krótko – tatusine słowo rzecz święta, dlatego z taką determinacją starał się o przyjęcie tuż po wojnie do warszawskiej szkoły aktorskiej. Do niskiej postury i braku urody amanta Kłosowski dolicza jeszcze swój „chód kaczki”, który zawdzięcza wykonywanym kozłom na rodzinnym podwórku w Białej Podlaskiej. A mimo to, albo właśnie dlatego, Kłosowski studia aktorskie ukończył w 1953 roku i od razu zadebiutował nieźle, bo u samego Jerzego Kawalerowicza małą rolą filmową  w „Celulozie”.  Tak zaczynał jeden z najpopularniejszych aktorów lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia – „technik Maliniak”, w drugoplanowej roli popularnego serialu telewizyjnego „Czterdziestolatek” Jerzego Gruzy. „Urody nie mam, ale wdzięk mam” – mówi o sobie aktor, i to prawda, bo postać Maliniaka, jaka wychyliła się ze scenariusza Jerzego Gruzy i Krzysztofa Teodora Toeplitza, nie była wcale sympatyczna. Lizus, karierowicz... A jednak aktor nadał temu typkowi jakieś ludzkie oblicze... Gruza parę razy formułował opinię, że Kłosowski Maliniaka nie znosi. A to niezupełna prawda. „Facet wydawał się dość szujowaty. Powalał nachalnością, lizusowskimi metodami oraz bezczelną inicjatywą. Nie bardzo wyczuwałem, którędy idąc, mógłbym jednostkę ocieplić. Tymczasem ‘Czterdziestolatek’ zwyciężył” – wspomina Kłosowski w książce, opowiadając o tym, jak postać owego prostaczka stała się nad podziw popularna i, o dziwo, budziła pozytywne uczucia wśród ludzi, których spotykał na ulicy. Taka rola to dar, ale i przekleństwo. Wszyscy chcieli  się z nim fotografować, brali od niego autografy, fundowali mu piwo, a taksówkarze nie chcieli zapłaty za podwiezienie... „Ocieplona” rola Maliniaka zdominowała inne role Kłosowskiego, który był na wiele lat utożsamiany z filmową postacią. Niech zaświadczy anegdota opowiedziana przez aktora. „Dworzec Centralny. Stan tuż przed Euro 2012. Tarabanimy się z Krysią do pociągu. Wysokie stopnie. Niskie perony. Dla emerytów horrendum. Rzucam kilka cierpkich słów pod adresem infrastruktury. Niespodziewanie wyłania się z pomocą życzliwy kolejarz, który pomaga usadowić się w pociągu.  Wtedy nasz dobroczyńca, strzeliwszy uśmiechem, oświadcza: ‘Panie Romanie, tu się wszystko rozpirza, ale przecież pan sam to budował’”.

„Ten zawód boli” – skonstatował Kłosowski, kończąc PWST w Warszawie, zwany przez Zelwerowicza „kurduplem jamnikowatym”. Mając nakaz pracy, w 1955 roku pojechał do teatru do Szczecina, a przy tym udało mu się jeszcze wystąpić w wielu rolach filmowych, zwanych obecnie kultowymi. Zagrał w „Pętli” Wojciecha Jerzego Hasa, „Bazie ludzi umarłych” Czesława Petelskiego, komedii „Ewa chce spać”, debiucie Tadeusza Chmielewskiego, gdzie padają  słynne porzekadła, takie jak: „Odpalasz pan stówkę, ocalasz pan główkę” lub „Cegła tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty”. Emploi Kłosowskiego determinowało obsadzanie go w rolach i kiedy usłyszał:  „jesteś na Szwejka uszyty” (którego zagrał aż  trzy razy, dwa razy w telewizji, raz – w Teatrze Powszechnym w Łodzi w 1963 roku), postanowił jednak wpływać na swój aktorski los i dlatego ukończył reżyserię. Grywał Szwejka, ale i Ryszarda III, i Horodniczego, i Chlestakowa... Ostatnio na 60-lecie pracy artystycznej wystąpił w Teatrze im. Osterwy  w Gorzowie w roli Krappa w sztuce Samuela Becketta „Akt bez słów – Ostatnia taśma Krappa”. To swoiste rozliczenie z pracowitym życiem artystycznym 84-letniego aktora, który był związany z kilkoma teatrami: Dramatycznym w Szczecinie, Domu Wojska Polskiego w Warszawie, Dramatycznym, Ludowym i Nowym również w Warszawie, pracował też w latach 1976-1981 jako dyrektor Teatru Powszechnego w Łodzi. Brał udział w „estradowym zawrocie głowy”. Ci, którzy pamiętają „Program z dywanikiem”, „Podwieczorek przy mikrofonie” czy kabaret Jerzego Ofierskiego „U Kierdziołka”, nie zapomnieli na pewno jego vis comica.

Jaki jest naprawdę Roman Kłosowski? Czy dowiemy się  z książki więcej oprócz tego, co wiemy z łamów gazet specjalistycznych i tabloidów? Kłosowski wyznaje – odpoczynek mnie męczy, i to od zawsze, a nie z chwilą otrzymania emeryckich papierów. Wspomina, jak bardzo lubił aktorskie stany przedzawałowe, to szaleństwo tuż-tuż przed premierą. „Z Kłosem przez życie” to opowieść sztuczna – przez karty nie przedziera  się postać z krwi i kości odpowiadająca temperamentowi,  humorowi i prawdziwemu charakterowi Romana Kłosowskiego, jego osobowości scenicznej i tej prywatnej. Dlaczego? Przyczyną jest tekst pisany napuszoną manierą przez Jagodę Opalińską, która, wydaje się,  każdy żart i anegdotę opowiedzianą ze swadą przez aktora – po prostu „zarzyna”. Choć opowieści są smakowite – nie można się zaśmiać, bo to tekst ku czci 60-lecia pracy aktorskiej Kłosowskiego. To seria wspomnień, często bez chronologii, o wątkach tematycznych: szkoła, teatr, film czy estrada. To brak polotu i humoru, którego, podejrzewam, nie brakuje „technikowi Maliniakowi”. Książka opatrzona jest rejestrem wybranych ról filmowych, telewizyjnych i reżyserii. Osobną wartość stanowią rodzinne fotografie wybrane z prywatnego archiwum Romana Kłosowskiego – począwszy od pierwszego adresu zamieszkania w Białej Podlaskiej (gdzie aktor został honorowym obywatelem miasta) aż po zdjęcia z wakacyjnej kryjówki artysty i jego najbliższej rodziny. Ostatnimi czasy życie dopisuje smutne fakty  – nieuleczalną chorobę oczu, która powoduje stopniową utratę wzroku, a  mimo to aktor gra, jak pisze jeden z jego najbliższych przyjaciół, Zbigniew Korpolewski. Także śmierć Krysi, czyli żony Romualda Kłosowskiego, podpory artysty, to kolejny cios wpisany w ryzyko życia.


Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
  28.07.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll