Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Prószyński Media
Warszawa, 2013
stron: 240
Ingrid Bergman wspominała, że kiedy David O.
Selznick, hollywoodzki producent, zobaczył ją po raz pierwszy, popatrzył
chwilę i powiedział, że ma pomysł, jakiego w Hollywood nie było nigdy
wcześniej. Nic w wyglądzie jej nie zmieni. Zostanie sobą. Będzie
pierwszą naturalną aktorką.
Bergman
to odpowiadało, bo nie lubiła stosować nawet makijażu, a mimo to „wciąż
była piękna”, potrafiła się zarumienić i zachowywała się jak „normalny
człowiek”. To informacje ogólnie znane, bo o jednej z największych
gwiazd kina i laureatce trzech Oscarów napisano już wiele książek.
Jednak pozycja „Ingrid Bergman prywatnie” pióra Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm ma
wyraźną przewagę nad innymi książkami – ukazuje autentyczną, bogatą
korespondencję, która krążyła w rodzinie Boehmów. Udostępniono ją na
potrzeby książki tylko dzięki koneksjom pisarki. Aleksandra
Ziółkowska-Boehm, była asystentka i sekretarka Melchiora Wańkowicza, jako żona Normana Boehma,
którego Ingrid Bergman była kuzynką, miała swobodny dostęp do licznych
listów pisanych przez słynną aktorkę przez 36 lat do członków
amerykańskiej rodziny. Niewiele osób wie, że urodzona w Szwecji
artystka miała amerykańskich krewnych – siostra ojca Ingrid, Blenda Bergman (po mężu Boehm), osiadła na stałe w Stanach. To z listów do cioci
Blendy wychyla się prywatny obraz aktorki. Ziółkowska-Boehm słusznie
skupia się na prywatnych niuansach życia Ingrid Bergman, nie odnosząc
się do sfery filmowej. Ale czyni to elegancko, nie w stylu obecnych
plotek z tabloidów. Te prywatne liściki potwierdzają tylko
charakterystykę powszechnie znanej ze skromności i prostolinijności
bohaterki publikacji.
Ta książka to
bibelocik księgarski – zgrabny, niewielki format, liczne fotografie
prywatne nigdzie dotąd niepublikowane i reprodukcje listów (poznajemy
zamaszysty, a jednocześnie uporządkowany charakter pisma aktorki), z
których Ziółkowska wyłuskuje fakty, ale ważkie gatunkowo. Jak ten, że
Ingrid Bergman po obejrzeniu filmu „Rzym miasto otwarte” Roberta Rosselliniego zanotowała w swoim dzienniku, że realizm i prostota obrazu były dla
niej... wstrząsające. To od tego momentu zaczęła się ogromna fascynacja
aktorki włoskim reżyserem i poważny zwrot w jej życiu osobistym. Po
oglądnięciu kolejnego filmu Rosselliniego „Paisa” napisała do
reżysera: „znam tylko jedno zdanie po włosku: ‘Ti amo’ – jestem gotowa
przyjechać i zagrać w Pana filmie”. Tak też się stało. Ich romans
wywołał skandal, Ingrid Bergman została wyklęta obyczajowo w Stanach
Zjednoczonych, mąż Peter Lindstrom zabrał jej córkę Pię i przez
wiele lat nie zezwalał na kontakt z dzieckiem. We Włoszech Bergman
założyła nową rodzinę – tam na świat przyszła trójka dzieci: Renzo i
bliźniaczki – Isabella i Ingrid Issota. W listach odbija się
codzienność aktorki w kolejnych jej wcieleniach: żony, kochanki i
matki, ale też aktorki, która szukała artystycznego i zawodowego
spełnienia. Ziółkowska przytacza fragment tekstu Johna Russela Taylora,
amerykańskiego krytyka i pisarza, który napisał, że nie wiadomo, czy to
Rossellini zniszczył karierę Ingrid, czy ona jego, ale że zawodowo nie
byli dobraną parą. I to zdecydowało, że nie mogli pozostać razem
prywatnie.
Mąż Ziółkowskiej – Norman
Boehm był świadkiem kolejnych zakrętów życiowych sławnej kuzynki i
spotykał się z nią w wielu miastach we Francji, Anglii czy też w
Stanach. Mimo że miała kłopoty – umiała dzielić się swym czasem z
bliskimi ludźmi, pisała listy do cioci Blendy, niepokojąc się o jej stan
zdrowia. Jak podkreśla na użytek książki Norman Boehm, Ingrid zawsze
niezależnie od okoliczności była miła, uśmiechnięta i życzliwa,
skierowana na potrzeby innych ludzi. Opowiada o tym córka Pia, która
doceniła matkę, będąc już sama dorosłą osobą. Poznała ją z zupełnie
innej strony i... pokochała. „Była taką wyjątkową matką – zabawną,
wesołą, wciąż starała się organizować nowe przyjemności, iść do teatru,
kina, na kolację czy pobiegać, wcześnie wstać i iść na zakupy”. Taki
obraz wyłania się z listów i liścików – wskazuje on na to, że aktorka
była nie tylko wspaniałą aktorką, ale sympatyczną osobą, pełną wdzięku.
Ziółkowska nie korzysta tylko z listów – niektóre osoby „przepytuje” i
przytacza ich opinie. Głos zabiera jej mąż Norman czy córka Ingrid Pia,
która jest krytykiem teatralnym i telewizyjną dziennikarką.
Pia Lindstrom w programie „Larry King Live” powiedziała, co przytacza Ziółkowska, że
jej matka przeszła wiele przeobrażeń: „Gdy była młodziutka,
promieniowała urodą, świeżością i delikatnością, a także niezwykłym
wewnętrznym pięknem. Z latami, szczególnie pod koniec życia, Bergman
utraciła swoją wielką urodę i wtedy można było zobaczyć, jak wspaniałą
jest aktorką”. Normanowi Boehmowi powiedziała coś, co świadczyło o jej
wielkim szacunku do publiczności. „Ludzie, gdy przychodzą do teatru,
zakładają, że przedstawienie będzie wspaniałe i będą je pamiętać przez
całe życie. Publiczność zawsze jest po stronie aktora” – mówiła gwiazda.
W książce jest jeszcze jeden ważny cytat, słowa Samuela Ullmana,
poety i biznesmana, które Ingrid uznała za motto swojego życia:
„Młodości nie mierzy się liczbą lat, ale świadomością umysłu. Tak długo,
jak twoje serce dostaje impulsy radości i odwagi i reaguje na innego
człowieka – tak długo jest się młodym. Kiedy wszystkie połączenia się
przerwą i serce pokryje się śniegiem pesymizmu, wtedy jesteś stary i Bóg
może użalić się nad twoją duszą”. Przed śmiercią Ingrid Bergman
(walczyła siedem lat z chorobą nowotworową piersi) odbyła podróż
sentymentalną do Sztokholmu. „Pożegnałam się ze wszystkimi” –
powiedziała w Londynie, gdzie zmarła 29 sierpnia 1982 roku, skończywszy
sześćdziesiąt siedem lat. Tak się złożyło, że odeszła na zawsze w tym
samym dniu, w którym się urodziła – urodziła się w Sztokholmie w 1915
roku. „Ingrid mówiła, że jej życie było dobre i pełne. Gdyby miała żyć
ponownie, nic by w nim nie zmieniła. Powtarzała to bez zmian, jak
litanię. Nie żałowała niczego”.
Autorka
książki, przytaczając listy Boehmów, publikuje też za zgodą rodziny
fotografie z albumów rodzinnych – to zwykle zdjęcia z różnych zdarzeń
rodzinnych, na których pojawia się gwiazda w sytuacjach zwyczajnych.
Norman, mąż Ziółkowskiej, mówi, że Ingrid wyglądała na szczęśliwą
niezależnie od okoliczności życiowych. Tak było, kiedy widział ją po raz
pierwszy i zawsze potem, wyglądała promiennie... Autorka książki,
ukazując słynną aktorkę złotego wieku Hollywood, sama od siebie nic nie
wnosi, bo powołuje się na inne wiarygodne publikacje, a najczęściej na
„My Story” Ingrid Bergman i Alana Burgessa i m.in. na biografię Charlotty Chandler.
Jednak prawdy znane, a wyłuskane z rodzinnych dokumentów stają się
bardziej wiarygodne. Umiejętność do ich dotarcia i eleganckie ich
„sprzedanie” to kolejna zaleta książeczki, którą warto przeczytać.
Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
18.07.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024