PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KSIĄŻKI FILMOWE
plakat:
Janusz Wróblewski
Wielka Litera
Warszawa, 2013
stron: 544
„Nie jestem perfekcjonistą – mówi Woody Allen. – Nie znoszę nocnych zdjęć. Popełniam mnóstwo błędów. Zwłaszcza kiedy leżę w pokoju i rozmyślam, jaką to genialną rzecz napisałem, lepszą nawet of 'Obywatela Kane'a'. Na planie wszystko się rozsypuje. Kolejny kubeł zimnej wody czeka mnie później w montażowni. Po wielkich ambicjach nie ma śladu. Pojawia się za to pytanie, dlaczego byłem na tyle głupi, że wziąłem się do takiej bzdury?”

Niezwykła, ekshibicjonistyczna wypowiedź Woody'ego pochodzi z książki „Reżyserzy” Janusza Wróblewskiego, książki jedynej w swoim rodzaju, stanowiącej coś w rodzaju kompendium dziennikarskiego życia autora. Wróblewski, zasłużony dziennikarz „Polityki”, członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, nagrodzony za zasługi dla kultury medalem Gloria Artis, postanowił podsumować  w ten oto sposób dwie dekady swojego twórczego, zajętego życia zawodowego. „Zuchwałość tego projektu, którego owocem jest ta książka, polega na tym, że spora część obszernych, publikowanych w niej wywiadów nie powstała w trakcie jednorazowej, długiej sesji nagraniowej,  chociaż być może sprawia takie wrażenie” – przyznaje się autor. Wróblewski pozbierał  i pieczołowicie zredagował publikowane wcześniej wywiady z reżyserami. Zapewne ograniczone powierzchniowo ramy „Polityki” nie pozwoliły mu publikować pełnych wersji rozmów – ta książka tę możliwość mu daje i Wróblewski z niej korzysta. Katalog bohaterów zapiera dech w piersiach – Lars von Trier obok Andrzeja Żuławskiego, Jim Jarmusch obok Quentina Tarantino czy Roman Polański obok Miloša Formana.  Wróblewski śmiało, ryzykownie, zapewne wbrew wielu kolegom po fachu zdradza kulisy dziennikarskiego fachu. Mówi o wieloletnim oczekiwaniu na wywiad z mistrzem kina, o nerwach, o kapryśnym Greenawayu, który zdenerwowany pytaniem wyprosił go od stolika, zdradza technikę kompilacji i redakcji. Przyznaje się do tzw. press junketów, czyli wywiadów zbiorowych, zastanawiając się jednocześnie, kto w takim razie jest ich autorem? Ale, przypomina sobie po chwili, wywiadów się nie robi, tylko pisze....

Dlaczego, mając tak imponującą galerię postaci, skupiam się na autorze? Bo jego osobowość jest dla „Reżyserów” szczególnie ważna. Wróblewski nie słodzi, ba, często wręcz nie przepada za swoimi bohaterami. „Najdziwniejsze w autorze ‘Zeliga’ jest to, że nie przypomina siebie. (...) Jest poważnym, skupionym, lekko nudnawym, wyraźnie niedosłyszącym starszym panem, z rzadka dowcipkującym na swój temat” – zastanawia się. Odautorski komentarz, który poprzedza każdy z wywiadów, jest ciekawym i niestandardowym pomysłem literackim.

Do bohaterów wywiadów trzeba mieć cierpliwość. Często znużeni, pogrążeni w melancholii, depresji czy choćby zwykłym poczciwym pesymizmie, zdumiewają szczerością wypowiedzi. „Im jestem starszy, tym więcej we mnie goryczy. Chwilami wydaje mi się, że jestem w panice. Mam coraz mniej czasu, aby uporządkować mój świat i to, co mnie najbardziej obchodzi” – przyznaje Peter Greenaway. Lars von Trier, wypytywany o swój słynny „nazistowski” występ w Cannes, mówi: „Mam w głowie kolejny projekt, pornograficzny. Pokażę go pewnie na jakimś małym festiwaliku pornoli, gdzie nie jestem persona non grata”. Dziś wiemy, że tak źle aż nie będzie. Jeszcze dalej idzie Żuławski. „Różnica między nami w tej rozmowie jest taka, że ja nie uważam kina za coś nadzwyczajnego i niezwykłego. Inaczej: ja niczego nie uważam za nadzwyczajne lub wspaniałe – prócz ludzkiej dobroci. Z tym, że nie mógłbym żyć, gdybym nie robił filmów, ale mogę żyć, nie oglądając ich” – wyznaje z rozbrajającą szczerością.

Przyznaję, książkę Wróblewskiego czyta się długo. Czasem trzeba odpocząć od dominujących osobowości reżyserów. Potem się do niej wraca, by  po chwili czytać słowa Mike'a Leigh, Feliksa Falka, Agnieszki Holland czy Emira Kustiricy.

Reżyserzy rzadko są optymistami, jeszcze rzadziej przyznają się do misji czy przekonania o wyjątkowości swojego zawodu. Przewrotnie, to nie europejscy „galernicy wyobraźni”, jak nazywa ich autor, mówią o pięknie i roli twórczej pracy artysty,  ale jeden z „ukąszonych przez Hollywood”, Martin Scorsese, który całkiem niedawno gościł w Warszawie na zaproszenie  Stowarzyszenia Filmowców Polskich. „Najważniejsze jest mieć coś do powiedzenia – mówi po prostu wielki mistrz. – Komercję, reklamę mogą robić wszyscy. Głos artysty jest niepowtarzalny. Słychać go nawet z najodleglejszego zakątka świata. Rewolucja technologiczna , która dokonuje się na naszych oczach, pozwala dokonywać najprzeróżniejszych przewartościowań. Można wzbogacać język kina. Burzyć narrację i na nowo opowiadać stare historie”.

Już tylko dla tego zdania warto wziąć do ręki książkę Wróblewskiego.


Anna Wróblewska
opis redakcji
  15.07.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll