Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Janusz Wróblewski
Wielka Litera
Warszawa, 2013
stron: 544
„Nie jestem perfekcjonistą – mówi Woody Allen. –
Nie znoszę nocnych zdjęć. Popełniam mnóstwo błędów. Zwłaszcza kiedy
leżę w pokoju i rozmyślam, jaką to genialną rzecz napisałem, lepszą
nawet of 'Obywatela Kane'a'. Na planie wszystko się rozsypuje. Kolejny
kubeł zimnej wody czeka mnie później w montażowni. Po wielkich ambicjach
nie ma śladu. Pojawia się za to pytanie, dlaczego byłem na tyle głupi,
że wziąłem się do takiej bzdury?”
Niezwykła, ekshibicjonistyczna wypowiedź Woody'ego pochodzi z książki „Reżyserzy” Janusza Wróblewskiego,
książki jedynej w swoim rodzaju, stanowiącej coś w rodzaju kompendium
dziennikarskiego życia autora. Wróblewski, zasłużony dziennikarz
„Polityki”, członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, nagrodzony za
zasługi dla kultury medalem Gloria Artis, postanowił podsumować w ten
oto sposób dwie dekady swojego twórczego, zajętego życia zawodowego.
„Zuchwałość tego projektu, którego owocem jest ta książka, polega na
tym, że spora część obszernych, publikowanych w niej wywiadów nie
powstała w trakcie jednorazowej, długiej sesji nagraniowej, chociaż być
może sprawia takie wrażenie” – przyznaje się autor. Wróblewski
pozbierał i pieczołowicie zredagował publikowane wcześniej wywiady z
reżyserami. Zapewne ograniczone powierzchniowo ramy „Polityki” nie
pozwoliły mu publikować pełnych wersji rozmów – ta książka tę możliwość
mu daje i Wróblewski z niej korzysta. Katalog bohaterów zapiera dech w
piersiach – Lars von Trier obok Andrzeja Żuławskiego, Jim Jarmusch obok Quentina Tarantino czy Roman Polański obok Miloša Formana.
Wróblewski śmiało, ryzykownie, zapewne wbrew wielu kolegom po fachu
zdradza kulisy dziennikarskiego fachu. Mówi o wieloletnim oczekiwaniu na
wywiad z mistrzem kina, o nerwach, o kapryśnym Greenawayu, który
zdenerwowany pytaniem wyprosił go od stolika, zdradza technikę
kompilacji i redakcji. Przyznaje się do tzw. press junketów, czyli
wywiadów zbiorowych, zastanawiając się jednocześnie, kto w takim razie
jest ich autorem? Ale, przypomina sobie po chwili, wywiadów się nie
robi, tylko pisze....
Dlaczego, mając
tak imponującą galerię postaci, skupiam się na autorze? Bo jego
osobowość jest dla „Reżyserów” szczególnie ważna. Wróblewski nie słodzi,
ba, często wręcz nie przepada za swoimi bohaterami. „Najdziwniejsze w
autorze ‘Zeliga’ jest to, że nie przypomina siebie. (...) Jest poważnym,
skupionym, lekko nudnawym, wyraźnie niedosłyszącym starszym panem, z
rzadka dowcipkującym na swój temat” – zastanawia się. Odautorski
komentarz, który poprzedza każdy z wywiadów, jest ciekawym i
niestandardowym pomysłem literackim.
Do
bohaterów wywiadów trzeba mieć cierpliwość. Często znużeni, pogrążeni w
melancholii, depresji czy choćby zwykłym poczciwym pesymizmie,
zdumiewają szczerością wypowiedzi. „Im jestem starszy, tym więcej we
mnie goryczy. Chwilami wydaje mi się, że jestem w panice. Mam coraz
mniej czasu, aby uporządkować mój świat i to, co mnie najbardziej
obchodzi” – przyznaje Peter Greenaway. Lars von Trier, wypytywany
o swój słynny „nazistowski” występ w Cannes, mówi: „Mam w głowie
kolejny projekt, pornograficzny. Pokażę go pewnie na jakimś małym
festiwaliku pornoli, gdzie nie jestem persona non grata”. Dziś wiemy, że
tak źle aż nie będzie. Jeszcze dalej idzie Żuławski. „Różnica między
nami w tej rozmowie jest taka, że ja nie uważam kina za coś
nadzwyczajnego i niezwykłego. Inaczej: ja niczego nie uważam za
nadzwyczajne lub wspaniałe – prócz ludzkiej dobroci. Z tym, że nie
mógłbym żyć, gdybym nie robił filmów, ale mogę żyć, nie oglądając ich” –
wyznaje z rozbrajającą szczerością.
Przyznaję,
książkę Wróblewskiego czyta się długo. Czasem trzeba odpocząć od
dominujących osobowości reżyserów. Potem się do niej wraca, by po
chwili czytać słowa Mike'a Leigh, Feliksa Falka, Agnieszki Holland czy Emira Kustiricy.
Reżyserzy
rzadko są optymistami, jeszcze rzadziej przyznają się do misji czy
przekonania o wyjątkowości swojego zawodu. Przewrotnie, to nie
europejscy „galernicy wyobraźni”, jak nazywa ich autor, mówią o pięknie i
roli twórczej pracy artysty, ale jeden z „ukąszonych przez Hollywood”,
Martin Scorsese, który całkiem niedawno gościł w Warszawie na
zaproszenie Stowarzyszenia Filmowców Polskich. „Najważniejsze jest mieć
coś do powiedzenia – mówi po prostu wielki mistrz. – Komercję, reklamę
mogą robić wszyscy. Głos artysty jest niepowtarzalny. Słychać go nawet z
najodleglejszego zakątka świata. Rewolucja technologiczna , która
dokonuje się na naszych oczach, pozwala dokonywać najprzeróżniejszych
przewartościowań. Można wzbogacać język kina. Burzyć narrację i na nowo
opowiadać stare historie”.
Już tylko dla tego zdania warto wziąć do ręki książkę Wróblewskiego.
Anna Wróblewska
opis redakcji
15.07.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024