Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Praca zbiorowa
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa, 2013
stron: 352
Oryginalność „Holland. Przewodnik Krytyki
Politycznej” wywodzi się poniekąd z pewnego braku pobożności autorów w
stosunku do artystki, o której piszą.
Frapująca w doborze motywów i nierówna niemal jak każde zbiorowe wydawnictwo Krytyki Politycznej – taki jest przewodnik po Agnieszce Holland.
To dosłownie przewodnik po osobowości, a nie tylko po jej twórczości.
Autorów bardziej niż czyste kino interesuje relacja człowieka, jego
doświadczeń i poglądów z jego sztuką. Zdaje się także przyświecać im
myśl wspomniana w książce. Myśl o wyższości niejednoznaczności nad
kreowaniem konkretnego znaczenia. Idąc tym tropem, pisarze nie szukają
odpowiedzi i elegancko wypolerowanych teorii na temat twórczości i osoby
Holland. Podchodzą do nich jak do nieprzeniknionej tajemnicy. Można ją
musnąć, podrążyć, usiłować przeniknąć, ale zawsze efektem tego procesu
będzie coś, co pozostawi jeszcze przestrzeń dla wyobraźni czytelnika.
Formuła tej książki to bowiem raczej rzucanie myśli, na którymi czytelnik musi trochę popracować. Szafowanie tezami czasami wybujałymi, czasami kontrowersyjnymi, czasami zupełnie nieoczywistymi. Nie każdej z nich da się jednoznacznie przyklasnąć, ale też niewiele z nich da się całkowicie, jednym prostym ruchem przekreślić. Mało który tekst da się tu zignorować, bo każdy w jakiś sposób zajmuje stanowisko zarówno wobec twórczości Holland, jak i tekstów, jakimi reżyserkę dotąd potraktowano. Oryginalność tej książki wywodzi się poniekąd z pewnego braku pobożności autorów w stosunku do artystki, o której piszą. Oni nie patrzą na Holland przez pryzmat kryteriów, którymi dotąd ją odbierano. Nie patrzą na nią przez pryzmat nagród i międzynarodowego uznania. Nie patrzą na nią z jednoznacznym podziwem. Ich podziw jest podziwem zakłopotanym – doceniającym indywidualność reżyserki i jej siłę, ale nieudającym, że te dwie rzeczy niwelują niedoskonałość jej kina i twórczość, która, jak każda właściwie twórczość, nie płynie jednostajnie, a miewa swoje wzloty i upadki.
Formuła tej książki to bowiem raczej rzucanie myśli, na którymi czytelnik musi trochę popracować. Szafowanie tezami czasami wybujałymi, czasami kontrowersyjnymi, czasami zupełnie nieoczywistymi. Nie każdej z nich da się jednoznacznie przyklasnąć, ale też niewiele z nich da się całkowicie, jednym prostym ruchem przekreślić. Mało który tekst da się tu zignorować, bo każdy w jakiś sposób zajmuje stanowisko zarówno wobec twórczości Holland, jak i tekstów, jakimi reżyserkę dotąd potraktowano. Oryginalność tej książki wywodzi się poniekąd z pewnego braku pobożności autorów w stosunku do artystki, o której piszą. Oni nie patrzą na Holland przez pryzmat kryteriów, którymi dotąd ją odbierano. Nie patrzą na nią przez pryzmat nagród i międzynarodowego uznania. Nie patrzą na nią z jednoznacznym podziwem. Ich podziw jest podziwem zakłopotanym – doceniającym indywidualność reżyserki i jej siłę, ale nieudającym, że te dwie rzeczy niwelują niedoskonałość jej kina i twórczość, która, jak każda właściwie twórczość, nie płynie jednostajnie, a miewa swoje wzloty i upadki.
„Holland. Przewodnik Krytyki Politycznej”
nie milczy nad tymi upadkami. Starając się w nich poszukać sensu, obnaża
jednocześnie miałkość pewnych zamiarów i rezultatów pracy Holland.
Koronnym przykładem takiego zabiegu jest dyskusja Jakuba Majmurka z muzykami nad „Kopią mistrza”,
nieudanym filmem z ambicjami. Tradycyjna krytyka, choć mogłaby tu
zaistnieć, pewnie byłaby nieciekawa. A tak drogą małych kroczków,
merytorycznej oceny, niepodważalnego argumentu, że „życie muzyka tak nie
wygląda nigdzie, poza hollywoodzkim filmem”, rozmówcy wystawiają „Kopii
mistrza” niepochlebną opinię. Jednocześnie całkowicie mijającą ze
smaganiem tego filmu przez polską krytykę filmową przy okazji jego
premiery.
Przez cały tom przewija się jednak drobny kłopot:
dla niektórych krótka forma tekstów jest prawdziwym błogosławieństwem,
tak innych – podstawowym utrapieniem. W tak lakonicznej formie ich
przemyślenia jeszcze nie wezmą porządnego rozbiegu, a już trzeba je
puentować. Najbardziej ta bolączka wydaje się doskwierać tekstowi Weroniki Szczawińskiej („Dwuznaczność formy”). Po sąsiedzku z jej esejem znajduje się z kolei rozmowa trzech poetów o „Całkowitym zaćmieniu”,
w którym kwestia filmu wydaje się zupełnie drugorzędna wobec
bombastycznych osobowości dyskutujących artystów. Te symptomy wydają się
wręcz nieodrodne książkom ze znakiem Krytyki Politycznej, wydawnictwom
nieidealnym, jakby w zamierzony sposób surowym, prowokacyjnym czasami
dla samego prowokowania. Jeśli przejść nad tą specyfiką do porządku
dziennego, lektura „Holland. Przewodnik Krytyki Politycznej” nie będzie
czasem straconym, choć będzie też procesem usianym momentalnymi stanami
poirytowania. Warto się przez nie przeprawić choćby ze względu na wartą
przemyślenia tęsknotę autorów za niepowstałym filmem Holland. Filmem o
naszym polskim tu i teraz, sieci polityki, w jaką jesteśmy uwikłani,
Polakach, jako o narodzie w wiecznym procesie kształtowania się,
polskiej rzeczywistości, która niezależnie od ustroju politycznego wciąż
konsekwentnie karmi się absurdem.
Urszula Lipińska
opis redakcji
8.07.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024