PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
plakat:
Henryk Baranowski
Wydawnictwo Skorpion
Warszawa, 2013
stron: 356
Niewielu współczesnych artystów stać na taki akt odwagi – spowiedź bez konfesjonału, na jaką odważył się w siedemdziesiątą rocznicę swoich urodzin nieco zapomniany aktor, reżyser teatralny i filmowy, scenarzysta, scenograf i animator życia kulturalnego Henryk Baranowski. Autobiograficzna książka, którą pisał przez kilka lat, przypomina nam postać przede wszystkim ambitnego reżysera, bo ta sfera działalności była jego największą miłością i pasją, ale też i aktora.

Henryk Baranowski, jak sam wspomina, całkiem przez przypadek, a właściwie z konieczności, zagrał (ponieważ inny aktor odmówił reżyserowi) pierwszoplanową rolę w telewizyjnym  filmie w cyklu „Dekalogu”, reżyserowanego przez Krzysztofa Kieślowskiego. Wcielił się w postać Krzysztofa, ojca i naukowca wychowującego samotnie siedmioletniego syna, w pierwszej części „Dekalogu” (realizacja trwała 15 dni zdjęciowych), uważanej przez krytyków za najważniejszy i najlepszy w całym cyklu obraz, poruszający kwestię wiary i istnienia Boga. Filmowy Krzysztof (Henryk Baranowski występujący w swoim prywatnym ubraniu) jest racjonalistą i ateistą, wierzy w materialne przesłanki działalności ludzkiej, ale nie unika pytań, które formułuje jego syn, posyłany przez ciocię  (Maja Komorowska) na lekcje religii. – Co zostaje po człowieku? – pyta Baranowskiego filmowy syn Paweł. Co to jest pamięć po zmarłym, gdzie jest jego dusza? – te wydawałoby się banalne pytania pozostają w zawieszeniu, nie tylko ze względu na światopogląd reprezentowany przez głównego bohatera filmu. Ta rola i kontakt z Kieślowskim być może zaważyły na prawdziwym życiu aktora, który pojawiał się jeszcze w  filmowych rolach epizodycznych, m.in. w „Róży Luksemburg” Margarethe von Trotty i w „Panu Tadeuszu” Andrzeja Wajdy, skoro w swej autobiograficznej książce przywiązuje dużą wagę do ducha materii i powtarza po Maksie Plancku jak mantrę stwierdzenie: „Duch wyprzedza materię”.

Książkę, zbudowaną z 26 rozdziałów, przenikają sprawy duchowe – autor opowiada o swym bogatym życiu głównie przez pryzmat sztuki. Choć w podtytule wymienia także magię i medycynę jako szlak swej życiowej wędrówki, to jednak sztuka zawsze jest na pierwszym miejscu. „Baranowski wierzy święcie w znaczenie kultury, a zwłaszcza sztuki jako języka porozumienia i rozwoju, który nie pozwala osunąć się człowiekowi w otchłań konsumpcyjnego marazmu” – pisze Tomasz Miłkowski w ostatnim rozdziale książki pod znaczącym tytułem „Ruchliwość i wolność”. Miłkowski określa postawę Baranowskiego, otwartą  na „poszukiwania nowych sposobów poruszania wyobraźni, budowania wspólnoty i podtrzymywania świętego ognia kultury”.

Henryk Baranowski (urodzony w 1943 r. w Tarnopolu) należy do pokolenia ludzi, dla których bycie w teatrze czy uczestnictwo w jakimś przedsięwzięciu nie jest tylko formą zatrudnienia przeliczaną na odpowiednią ilość pieniędzy. To jest  pełne emocjonalne angażowanie się z wszystkimi jego konsekwencjami. „ Jakie to dziwne, znasz wiele lat ludzi i stosunki są miłe, dobre, ale czegoś jest brak, jakiejś radości z przebywania wzajemnego, czegoś, co można nazwać wzajemną inspiracją i natychmiastowym zaufaniem, a tu nagle rozmawiasz z człowiekiem kilka godzin i to wszystko bez wysiłku się spełnia” – pisze Baranowski o swym spotkaniu w Los Angeles z Leonidasem Ossetyńskim, reżyserem hollywoodzkim jeszcze sprzed II wojny światowej. „I znów na krańcach świata poznałem człowieka, który stał się od razu moim przyjacielem” – wyznaje z radością aktor. To spostrzeżenie autora autobiografii może odnieść się też do sytuacji czytelnika jego książki.  Czytając barwne wspomnienia Baranowskiego, można się poczuć jak na spotkaniu dawno niewidzianego przyjaciela, który szczerze opowiada nieprawdopodobne przygody z okresu, kiedy królowała w kraju komuna, jak i z czasów zderzenia się z obliczem kapitalizmu w Berlinie,  dokąd z tzw. wilczym biletem aktor wyemigrował i przeżył tam piętnaście lat. U czytelnika  łatwo może się zrodzić nić sympatii do autora, o ile podziela jego pasje teatralne i gusty literackie do ukochanych przez niego autorów, takich jak Franz Kafka, James Joyce, Witold Gombrowicz, Jean Genet czy George Tabori.

Obcowanie z autobiograficzną książką Henryka Baranowskiego daje ogromną radość z kontaktowania się z interesującym, pełnym pasji człowiekiem, którego opowieści, mimo że nie w jednolitej formie, iskrzą od zabawnych sytuacji, refleksji ujętych w wierszach autora czy tekstach wystąpień, które przytacza. We wspomnieniach autor udostępnia prywatne listy oraz nigdy niedrukowane eseje: o „Procesie” Kafki  – szczególnie ważny w formie listu do aktorów, którzy mieli ten spektakl zagrać, oraz  wnikliwą reinterpretację „Makbeta”. Szekspirowskiego „Makbeta” Baranowski  reżyserował wielokrotnie – wystawił go m.in.  w średniowiecznym zamku w Puli – w Chorwacji, i właśnie tam ujrzał (tuż po zakończonej wojnie) czyste wcielenie zła, które wyzwala ta sztuka. Niewątpliwą zasługą Baranowskiego jest współtworzenie Transformtheater w Berlinie - miejsca, gdzie polscy artyści po wydostaniu się z zapyziałego kraju stanu wojennego oddychali świeżym powietrzem wolności – lista wykładowców ściągniętych tutaj jest długa: Erwin Axer, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Tadeusz Łomnicki, Jan Kott, Krzysztof Kieślowski czy Edward Żebrowski przez wiele lat prowadzili tam seminaria.

Henryk Baranowski, Europejczyk w każdym calu, jest obywatelem świata, a międzynarodowe kontakty artystyczne imponują – to płaszczyzna sztuki, mieszającej się czasem z prozaicznym życiem codziennym, stąd też są i smakowite anegdoty, które autor przytacza o wielu znakomitościach, jak choćby bohaterem jego opowiastek jest ulubiony profesor Jan Kott czy mistrz Józef Szajna. Pierwsza inscenizacja „Zamku” Kafki w Olsztynie, eksperymentalne „Dziady”, szalone spotkania w SPATiF-ie, praca w Warszawie w charakterze taksówkarza,  relacje z córkami  Oleńką i Stefcią i ukochaną matką zwaną Irenką, podróże artystyczne: USA, Wielka Brytania, Norwegia, Włochy i Rosja (aż po Omsk),  sukcesy i porażki zawodowe i osobiste, olśnienia i upadki, sny, intuicje i przekazy, wreszcie choroba. Nie, to nie może być tylko  kolejne wcielenie – kolejna kreacja.

„Spowiedź...” ma znamiona szczerego rozrachunku nie tylko z bliskimi współpracownikami, ale też z samym sobą. Charakteryzuje ją coś niebywałego – publiczne przyznanie się do błędów w postępowaniu z bliźnimi, najbliższymi osobami, ale też osądzenie  sytuacji zawodowych, w których z dystansu Baranowski widzi, że wiele razy  nie miał racji... To choroba przewartościowała jego życie, punktem zwrotnym była diagnoza – rak, z którym Baranowski od lat walczy metodami medycyny tradycyjnej, jak i alternatywnej, którą odnajduje w Mexico City i Tijuanie, a także w Brasilii – w Casa de Don Inacio de Loyola. O sytuacji tej w posłowiu książki pisze Wiktor Osiatyński, przyjaciel artysty: „Kilkanaście  lat Henryk Baranowski leczy się ze śmiertelnej, nieuleczalnej choroby, która już kilka razy doprowadziła go do stanów medycznie beznadziejnych. Ciało okazuje się poddane duszy, a człowiek – złożoną istotą psychosomatyczną. W przypadku autora może nawet bardziej psycho- niż somatyczną. Największą wartością wspomnień Henryka Baranowskiego  jest to, że czytelnik może zarazić się życiodajnym entuzjazmem”.   

W książce odnajdujemy obok rzetelnej noty biograficznej kalendarium twórczości Baranowskiego: wybór ważniejszych reżyserii teatralnych w kraju i za granicą, realizacji operowych, radiowych, zapis ról teatralnych filmowych i telewizyjnych, a także zdjęcia z omawianych przez autora spektakli i  przedsięwzięć. Uwagę przyciąga oryginalna okładka wykonana według plakatu teatralnego Andrzeja Chętki.  „Spowiedź bez konfesjonału” jest czymś więcej niż tylko sentymentalno-wspomnieniową pozycją wydawniczą, jest – zapisem pojedynku artysty z samym sobą i z otaczającą go rzeczywistością. Jest „dokumentem wielowątkowym i wielopłaszczyznowym, momentami przejmującym, dającym do myślenia”. Tak napisał Stanisław Zawiśliński,  wydawca. I naprawdę ma rację.


Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
  8.06.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll