Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Michel Chion
Korporacja Ha!art / Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Warszawa – Kraków, 2012
stron: 223
Po antologii „Kultura dźwięku: teksty o muzyce
nowoczesnej” i książce Dawida Lewisa Yewdalla „Dźwięk w filmie. Teoria i
praktyka” pojawiła się na polskim rynku kolejna istotna praca,
poszerzająca nasze myślenie o roli dźwięku w obrazie filmowym –
„Audio-wizja. Dźwięk i obraz w kinie”. Jak przekonuje jej autor, Michel
Chion, kino tworzy zmysłową wzajemność doznań, m.in. tych należących do
warstwy dźwiękowej. I w równie przekonujący sposób opisuje je w
kontekście naukowej terminologii.
Jakby na przekór prężnemu rozwojowi nowoczesnych
technologii, udoskonalających sposoby wykorzystania dźwięku w filmie,
szczególną popularnością cieszą się ostatnio powroty do kina niemego.
Dowodem jest choćby „Artysta” (2011), który rozwiązał worek z
nagrodami, zdobywając m.in. pięć Oscarów, trzy Złote Globy oraz Złotą
Palmę dla najlepszego aktora. Film Michela Hazanaviciusa to utkana z nostalgii perełka, przywołująca magię starego kina. Podobny klimat wypełnia zjawiskowe „Tabu” (2012) Miguela Gomesa,
którego część również jest niema, a całość obrazu – czarno-biała. Obie
produkcje stanowią hołd złożony filmowej tradycji, do której często
odwołują się też neomoderniści ekranu, m.in. Béla Tarr, James Benning, Carlos Reygadas czy Nuri Bilge Ceylan.
Jednym słowem: autorzy poszukujący intensywności kinowego przekazu
głównie w obrazach, a nie potoczystych słowach. Zdają się pracować nad
produkcjami tak, jak gdyby dźwięku nigdy nie wynaleziono, a kluczowym
składnikiem ich dzieł jest cisza, stanowiąca element kluczowej dla ich
dzieł estetyki minimalizmu i kontemplacji. Co istotne, jak wskazuje
autor książki „Audio-wizja. Dźwięk i obraz w kinie”, owa cisza zawsze niesie za sobą znaczenie. Za Robertem Bressonem Michel Chion podkreśla, że paradoksalnie dopiero kino dźwiękowe odkryło to, czym ona
jest – potrzeba było wszak dźwięków i głosów, żeby „ich zawieszenie i
przerwy wyżłobiły to, co nazywamy ciszą”, podczas gdy w kinie niemym
wszystko sugerowało odgłosy. Nawet cisza jest zatem w pewnym sensie
elementem dźwięku, dzięki któremu – jak zauważa autor – kino nabiera
wyrazu i otrzymuje materialną formę.
Michel Chion prowadzi badania nad rolą i naturą dźwięku w kinie od ponad trzech dekad. Jest znany światu jako uczeń Pierre’a Schaeffera i kompozytor muzyki konkretnej, w której materiał kompozycyjny stanowią
odgłosy cywilizacji bądź przyrody – słyszalne w swym właściwym
kształcie lub akustycznie przetwarzane. Ceniony jest również jako
filmoznawca i autor licznych tekstów o kinie – ma na swoim koncie m.in.
monografie Jacques’a Tatiego, Stanleya Kubricka i Andrieja Tarkowskiego,
a także gros tekstów opublikowanych w „Cahiers du Cinèma”. Tę
interdyscyplinarność zainteresowań i zręczne łączenie różnych metod
badawczych świetnie w jego książce widać. Bez wątpienia stanowi ona
przykład pracy pod każdym względem pionierskiej. Chion proponuje w
swojej książce (wydanej po raz pierwszy w 1990 roku) nieznane wcześniej
analityczne tropy i kategorie, a przede wszystkim – niezwykle oryginalne
spojrzenie na opisywany temat. Śmiałym krokiem porusza się zarówno po
świecie filmowych dźwięków, jak i obrazów, rozkładając na części
poszczególne sceny, sekwencje, nawet poszczególne kadry. Już na
pierwszych stronach pracy autor stawia sprawę jasno: kino stanowi według
niego sztukę nakierowaną przede wszystkim na głos, w tym również
wypowiadane słowa. Stąd szczególnie istotnym wątkiem jego badań jest
m.in. opis trzech „modeli obecności mowy” w filmie (teatralna,
tekstualna i emanująca), które definiuje w kontekście ich funkcji i
sposobów wprowadzenia na ekran.
„Audio-wizja. Dźwięk i obraz w kinie” to opowieść o
wieloznacznych relacjach między dźwiękiem i obrazem, określonych jako
„pakt audio-wizualny”. Jak wskazuje we wstępie Chion, otaczające nas
media audiowizualne nie oddziałują bowiem tylko na zmysł wzroku. Wręcz
przeciwnie, mają na celu wywołać u odbiorcy bardziej wszechstronny tryb
odbierania i odczytywania wrażeń, które autor określił mianem tytułowej
„audio-wizji”. Jego praca staje się niezwykle wnikliwym przewodnikiem po
związkach rozmaicie interpretowanego „audio” z tym, co widzialne. W
badawczym krajobrazie Chiona znalazły się filmowe dźwięki, które budują
znaczenie, choć często ich nie doceniamy, albo nawet nie zdajemy sobie
sprawy z ich istnienia. Autor wprowadza do rozważań własną terminologię i
słownik nowych pojęć, które przykłada m.in. do wybranych utworów Hitchcocka, Bergmana, Tarkowskiego czy Imamury.
Zajmuje się m.in. takimi zagadnieniami, jak projekcja dźwięku na obraz,
synchronizacja dźwięków z ruchem czy związek dźwięku z czasem i
przestrzenią. Stawia m.in. kontrowersyjną tezę o tym, że „ścieżka
dźwiękowa nie istnieje”, podobnie jak nie ma czegoś takiego jak „ścieżka
wizualna”. Zamiast tego – jest w kinie miejsce dla obrazów i dźwięków.
Ciekawy fragment jego rozważań dotyczy specyfikacji trzech możliwych
form odbioru dźwięków, wśród których wyróżnia „przyczynowy” (gdy
przyczyn dźwięku doszukujemy się w obrazie), semantyczny (odbiór odnosi
się do określonego kodu lub języka, pozwalającego na odbiór przekazu)
oraz zredukowany (skupiający się na oderwaniu dźwięków od przyczyn i
skutków, dążący do zbadania jego faktury, masy oraz szybkości).
Książka Chiona składa się z dwóch większych części,
z których każda zawiera kilka rozdziałów, podzielonych z kolei na parę
kolejnych segmentów. To swoiste „poszatkowanie” rozważań na drobniejsze
fragmenty mogłoby teoretycznie służyć lepszemu przyswojeniu proponowanej
wiedzy, ale w efekcie wprowadza chaos i nie sprzyja lekturze. Czytelnik
„Audio-wizji….” może się zagubić w gąszczu przywoływanych terminów i
definicji, do których autor często dość niespodziewanie wraca,
umieszczając je w nie zawsze zrozumiałym kontekście. Zamiast spójnej
systematyzacji – dostajemy raczej zestaw rozsianych wycinków refleksji,
które czasem trudno złożyć w całość, jeśli nie jest się wytrawnym znawcą
tematu. Być może jest to kwestia tłumaczenia. Widać po naukowym języku
Chiona, że pewne fragmenty książki niełatwo było przełożyć na język
polski, a niektóre terminy bądź porównania po prostu w naszym języku
„nie brzmią”. Jedno jest pewne: hermetyczny kształt pracy francuskiego
teoretyka i kompozytora sprawia, że przez niektóre fragmenty naprawdę
trudno przejść bezboleśnie. Wbrew notce zawartej na okładce książki,
choć „dotyka ona fundamentalnych problemów współczesnej kultury
wizualnej, pokazując wpływ percepcji i historii na istotę dzieła
filmowego”, to z pewnością nie jest „pisana lekkim i atrakcyjnym
językiem” i nie ma charakteru czysto popularyzatorskiego. Wręcz
przeciwnie: proponuje język specjalistyczny i szczelnie zamknięty dla
tych, którzy z pewną terminologią nie są obeznani. Wskazane zarzuty nie
umniejszają wielkiej wartości książki Michela Chiona – bez wątpienia na
wielu poziomach przełomowej i inspirującej. Pozostaje ona istotnym
kompendium, z którym warto (bądź nawet: trzeba) się zapoznać, ale do
którego nie każdy czytelnik będzie wracać z czystą odbiorczą ciekawością
i przyjemnością.
Magdalena Bartczak
opis redakcji
21.05.2013
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024