PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KSIĄŻKI FILMOWE
plakat:
Andrzej Łapicki, Kamila Łapicka
Wydawnictwo Czerwone i Czarne
Warszawa, 2012
stron: 287
Ona jest absolwentką Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, pracowała w czasopiśmie „Teatr”. On – Wielkim Aktorem, teatralnym i filmowym, „głosem” Polskiej Kroniki Filmowej, profesorem i rektorem warszawskiej PWST. Książka „Łapa w Łapę” jest zapisem rozmów Kamili Łapickiej z mężem, Andrzejem Łapickim, które prowadzili przez pół roku, tuż przed jego śmiercią.

Pogadać to oni lubili. Na wszystkie tematy, ale najbardziej na zawodowe, bo teatr i wszystko z nim związane było ich wielką pasją. Kiedy inni plotkowali i mieli im wiele za złe, bo na ich związek wszyscy patrzyli podejrzliwie – oni chodzili do teatru, jadali obiady w Czytelniku, czytali książki i... też obgadywali innych, przeważnie ludzi z branży –  aktorów i reżyserów, na przykład Tadeusza Łomnickiego czy Gustawa Holoubka – gigantów sceny. Łapicki stawiał ich przed sobą, uznawał ich talent i kunszt, uważał ich za najlepszych polskich aktorów.

Te pogaduchy Kamili z mężem nie zawsze dotyczyły tylko spraw teatru i ludzi z nim związanych. W kolejnych, krótkich i lekko napisanych rozdziałach książki dowiedzieć się można mniej  więcej, na co zżymał się On, czego nie lubiła Ona... Jak pięknie różnili się nie tylko z racji różnicy wieku – a była znaczna: 60 lat, ale z powodu odmiennych zapatrywań na różne sprawy. Na przykład relacji męsko-damskich. Kiedy Kamila pyta Łapickiego, czy kobieta powinna pracować, ten uważa, że nie. „Powinna pachnieć, ładnie wyglądać i bardzo się interesować życiem męża, ale nie jego życiem erotycznym, tylko zawodowym. Powinna  mu mówić, że jest najlepszy, i stale go dopingować. Żona jest to rodzaj dżokeja – mówił aktor. – A mąż – jest koniem”.  Koń nie może dopingować dżokeja – twierdził. W ich układzie w praktyce wyglądało to inaczej. Kamila pracowała, prowadziła  m.in. rubrykę teatralną w miesięczniku „Pani”, a wycofanego z obiegu mistrza, który pisywał tylko felietony teatralne, starała się popchnąć jeszcze na deski sceniczne i przed kamerę. To się jej udało – zagrał w serialu „M jak miłość”, recytował wiersze na jubileuszu 99-lecia Teatru Polskiego, z którego zresztą dostał od Andrzeja Seweryna propozycję zagrania Dyndalskiego w „Zemście” Aleksandra Fredry, tak przez niego cenionego dramaturga.

Słowne potyczki prowadzili na tematy banalne, np. strojów, bo Łapicki był zawsze elegancki i nosił markowe ciuchy, ale robił odstępstwo w przypadku szarego swetra, który dostał od ukochanej córki Zuzi. Nosił go stale, zresztą zdjęcie blezera wiszącego na wieszaku pojawia się w książce, obok porcelanowej filiżanki przywiezionej po wieczorze poetyckim w żyrardowskiej Resursie. Jest jeszcze kilka innych przerywników rozmówek: zdjęć z dedykacjami sławnych ludzi, jak Vivien Leigh czy Laurence’a Oliviera, korespondencji z Kazimierzem Brandysem, Tadeuszem Łomnickim i Andrzejem Sewerynem. Istotą rozmów są jednak kwestie zawodu aktora, o którym ze znawstwem mówi Łapicki. Aktor przyznaje się przed Kamilą do swojej porażki. Choć położył rolę Kaliksta w „Celestynie” Fernando de Rojasa, wyreżyserowanej przez samego Leona Schillera, kiedy miał zaledwie 23 lata, to pamięta to dokładnie i wstydzi się tego – w wieku 88 lat! A zatem, jaka jest metoda, tajemnica zagrania dobrze, chce dowiedzieć się żona teatrolożka. – „Ani przesadna analiza, ani zwiedzanie muzeów, ani dodatkowe lektury – czyli ta cała intelektualna podbudowa, nie dają gwarancji stworzenia dobrej roli. Rola wychodzi albo nie wychodzi. Skąd to się bierze? Mogę wskazać tylko niebo, stamtąd spływa łaska, która sprawia, że aktor się otwiera, czuje się wygodnie, robi mu się ciepło – to też jest znak tego, że jest dobrze! I jest tą postacią, której ludzie oczekują” – opowiada Łapicki. Kamila drąży jednak dalej, chce wiedzieć, czy intelekt pomaga w grze, czy przeszkadza? „Aktor intelektualista jest antytezą dobrego aktorstwa. Jedynym wyjątkiem był Gustaw Holoubek, który inteligencję zamienił w talent. Poza tym inteligencja jest w ogóle aktorowi niepotrzebna. On jest instrumentem, który gra” – twierdził Łapicki. W książce jest też o wstydzie. Ale nie o tym, kiedy przed publicznością aktor musi się obnażyć, ale... wstydzie grania przed własną rodziną. Tak miał Andrzej Łapicki, i nie on jeden... „Bo to jest zawód, który można uprawiać przed obcymi, ale nie można raptem przed rodziną się wygłupiać. Kiedy na widowni był ktoś z rodziny, grałem strasznie. Do dziś pamiętam ten wstyd” – opowiada zaskoczonej żonie. Ba, nawet nie chce, by była obecna, kiedy będzie recytował w teatrze wiersze. Kamila się nie poddaje, towarzyszy mu jednak...

W rozdzialiku „Drużyna Wajdy” znajdziemy niezwykłą ciekawostkę. Andrzej Wajda wystąpił w sztuce Teatru Telewizji „Pogarda” i zagrał reżysera, czyli siebie. To był 1975 rok, a Łapicki pomysł „ściągnął” z filmu Jeana-Luca Godarda „Pogarda” – w filmie rolę reżysera grał słynny reżyser niemiecki Fritz Lang. „Wajda długo dawał się prosić, aż w końcu zagrał” – opowiada Łapicki, a do gry przekonało to, co miał robić... Miał oglądać film w telewizorze – wybrałem „Okruchy życia”Claude’a Sauteta. – „Jak tak, to gram” – powiedział laureat Oscara. Andrzej Łapicki i Andrzej Wajda wielokrotnie z sobą współpracowali – przy czym najlepiej im to szło, tak twierdził Łapicki, przy filmie „Wesele” według Stanisława Wyspiańskiego.

Swobodna paplanina małżeństwa Łapickich obnaża ich codzienność, a tak naprawdę miała pokazać „mistrza u schyłku”. Częściowo to się udaje: Łapicki – kibic ligi angielskiej, Łapicki – poseł na Sejm X kadencji, Łapicki – Szerepa, szlachcic z kresowym przydomkiem. „Fraza męża” określająca sprawy zawodu, teatru i ironiczne jego poczucie humoru została przekazana. Ale niektóre rozdziały zawodzą banałem i  brakiem konsekwencji: bo jeśli bohater się nie zwierza, a tylko odpowiada na pytania (jak uważał Łapicki), to albo powinien uważać, co mówi, albo pani Kamila powinna wyłapać rozmijanie się myśli. Łapicki przez całą książkę podkreśla siłę sprawczą Boga i jego planu, który z góry determinuje życie człowieka. Aż tu na koniec oświadcza, że życie jest własnością człowieka, który ma prawo do eutanazji. Zaprzecza  istnieniu  duszy... Być może buntuje się, gdy mówi: „Życie z wyrokiem śmierci to jest kara Boga, a nie dar Boga”. Kamila Mścichowska była trzy lata żoną Łapickiego, obydwoje mieli chyba świadomość szybkiego końca ich związku, on bardziej niż ona, i w książce odnaleźć można wątki autoironiczne oraz dygresje o śmierci. Wielki Aktor nie doczekał samej książki w wersji papierowej (sam pochłaniał jedną książkę dziennie), ale według zapewnień żony znał jej kształt w formie elektronicznej. Rozmowy zapisane w książce para prowadziła od stycznia do lipca 2012 roku, miesiąca, w którym Andrzej Łapicki zmarł (21 lipca). Nie lubił tych wszystkich gadżetów technologicznych i być może znudziło mu się nagrywanie na dyktafon, odczytywanie zdań z komputera. Bo łatwo się wszystkim nudził...


Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
  1.11.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll