Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Marta Kosińska
Galeria Miejska Arsenał
Poznań, 2012
stron: 256
„Ciało filmu” to niezwykle ciekawa wyprawa w
świat amerykańskiej awangardy filmowej. Nie tylko pozwala poznać i
zrozumieć tę szczególną formację artystyczną, ale też odsłania
fascynujące, często zaskakujące, związki i zależności między rozmaitymi
wątkami XX-wiecznej kultury. To zarazem książka interdyscyplinarna w
pełnym tego słowa znaczeniu. Ale też inaczej być nie mogło – wszak
amerykański film awangardowy nie chciał być, i nie był, „tylko filmem”.
Jedną z najważniejszych zalet książki Marty Kosińskiej jest właśnie umiejętne wpisanie amerykańskiej awangardy filmowej w
obszary filozofii, kulturoznawstwa, historii sztuki, muzyki, polityki…
Nie sposób bowiem – o czym autorka przekonuje – zrozumieć opisywanego
fenomenu na gruncie samej kinematografii. Koncepcja filmu jako formy
rytualnej Mai Deren nie daje się opisać bez wyprawy na teren
antropologii i bez uwzględnienia problematyki reprezentacji; działalność
artystyczna i organizacyjna Jonasa Mekasa i undergroundowe kino
lat 60. – bez zrozumienia gry, jaką prowadzą one na rzecz obyczajowej,
politycznej i kulturowej zmiany. Nie sposób czytać strukturalistycznej
działalności filmowej Paula Sharitsa, abstrahując od jej aspektów
filozoficznych, rozpiętych między strukturalizmem i fenomenologią, i
muzycznych – inspirowanych koncepcjami Cage’a, Xenakisa, Stockhausena i minimalistów.
Szeroki horyzont badawczy książki Marty Kosińskiej
nie jest więc jedynie poszukiwaniem erudycyjnych kontekstów i odległych
asocjacji kulturowych; jest absolutnie niezbędny dla zrozumienia
fenomenu, jakim było powojenne awangardowe kino amerykańskie. Specyfiką
tego zjawiska jest bowiem, jak dowodzi autorka, jego metaartystyczna i
metakulturowa pozycja. Film awangardowy wyrasta w opozycji wobec
dominującego kina komercyjnego, jednak nie chce być jedynie pogłębioną,
artystycznie wyrafinowaną kontrpropozycją wobec niego, ani nawet kolejną
z dziedzin sztuki wysokiej. Ma być czymś więcej, „specyficzną formą
kultury, zdolną urefleksyjniać, negocjować i mediować formy pozostałe, w
tym także praktyki artystyczne”. W tym sensie nie jest nawet osobnym
systemem produkcji czy nurtem sztuki, ale – jak mówi Kosińska – odrębnym
wizualnym paradygmatem, osobnym stadium w rozwoju zachodniej kultury
audiowizualnej. Jedną z cech łączących rozmaite nurty tej formacji było
szukanie uzasadnień dla działalności filmowej poza samym filmem i poza
dziedziną sztuki: w badaniach nad rytuałem, w języku filozofii (przede
wszystkim fenomenologii i strukturalizmu), w nauce o komunikowaniu, w
antropologii czy w końcu – w sferze tego, co polityczne. Tak na przykład
wizja kina niezależnego Jonasa Mekasa – opisana w rozdziale drugim
(„Doznawanie doznanego”) kształtuje się nie tylko w artystycznej i
instytucjonalnej opozycji wobec kina hollywoodzkiego, ale ostatecznie
wobec całego dominującego paradygmatu kulturowego. Mekas chce
kształtować nową widownię filmową, ale przede wszystkim – nową kulturę,
chce, by film był polem walki politycznej i inkubatorem zmiany
społecznej. Podobnie zaangażowane kino undergroundowe lat 60. – któremu
poświęcony jest rozdział „Awangarda i seks”. Filmowe (od)erotyzowanie
ciała będzie zacierać granice miedzy sztuką a „życiem” i przyczyni się
do narodzin kontrkultury lat 60., ruchów politycznych lat 70. i w końcu –
zainspiruje postmodernistyczną debatę lat 80. Czytane i interpretowane –
tak przez krytyków, jak i przez cenzorów i sędziów – w kontekście
pornografii, będzie prowokacyjnie wykraczać poza granice określone sądem
smaku, poza ramy wyznaczone przez estetykę. Ale też nie daje się
sprowadzić do aktu prowokacji czy polityczno-obyczajowego buntu. Jego
strategią jest, jak pisze Kosińska, dezintefikacja – działanie zarazem
na rzecz i wbrew ideologii, wewnątrz i na zewnątrz zastanej formy
kulturowej. W inny sposób granice kina przekraczać będzie „działalność
strukturalistyczna” Paula Sharitsa. Jego projekt kinematyki (cinematics)
wychodzi daleko poza iluzjonizm i narratywizm „zwykłego” kina; każe się
interpretować raczej w ramach teorii komunikacji i percepcji, zaś od
widza wymaga aktywnej postawy kontemplacyjno-medytacyjnej i poznawczej
zarazem.
Wątki filozoficzne, kulturoznawcze czy
muzykologiczne – kolejno uruchamiane przez autorkę w zależności od
potrzeb i powiązane oczywiście z analizami technik filmowych – stanowią
więc samo sedno książki. Nie sposób tu omówić choćby części z nich.
Warto wskazać przynajmniej na kilka spośród tych, które okazują się
wspólne dla rozmaitych nurtów powojennej awangardy filmowej. Dla
początków kina awangardowego w powojennej Ameryce niezwykle istotne jest
szukanie własnego idiomu, wyznaczników własnej autonomii, dążenie do
wyjścia poza języki opisu zapożyczone z innych dziedzin: literatury,
teatru, plastyki. W latach 40. nurt ten jest jeszcze silnie uwikłany w
tryb myślenia wyznaczony przez pierwszą, przedwojenną, awangardę, przede
wszystkim surrealizm. Szukając własnej autodefinicji, film awangardowy
odwoła się do poetyckości jako podstawowej cechy wyznaczającej jego
specyfikę. Poetyckość, rozumiana jako wertykalna struktura – polegająca
na „zgłębianiu” wrażenia i emocji, na intensyfikacji momentu –
przeciwstawiona zostaje narratywistycznemu iluzjonizmowi kina
mainstreamowego.
Jak podkreśla kilkakrotnie Kosińska, dojrzałe
modele powojennego amerykańskiego kina awangardowego, porzucając
fabularność, logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, iluzjonizm –
jednocześnie wymykać się będą prostej opozycji między tym, co
abstrakcyjne, a tym, co przedstawiające; między poetyckością a
realizmem. Ani filmowi poeci (Jonas Mekas ze swoją poetyką amatorskich,
intymnych autobiograficznych dzienników filmowych; twórcy kina
transowego, „późny” Stan Brakhage jako reprezentant nurtu
mitopeicznego, wizjonerskiego), ani strukturaliści, tacy jak Paul
Shirits czy Tony Arnold – organizujący swe filmy na zasadzie muzycznej, a
nie przedstawieniowej – nie przyjmują tak sformułowanej opozycji. Tak
na przykład Jonas Mekas, krytykując wczesne kino transowe i opowiadając
się za zachowaniem trzeźwego realizmu, odrzuci proste przeciwstawienie
realizmu i poetyk nierealistycznych; i – jak pisze Kosińska – będzie
chciał utrzymać „kompromis pomiędzy totalnym rozmiarem poetyckiej misji a
bolesnym trwaniem przy obecności świata”.
Tytuł oraz powracająca co raz cielesna metaforyka –
naprowadza nas na jeden z głównych wątków tej książki. Dlaczego
właściwie „ciało filmu”? Otóż awangardowy film amerykański – przy całym
swoim teoretycznym wyrafinowaniu – okazuje się być przede wszystkim
medium tego, co obecne. „Film jest więc w pierwszym rzędzie obecny,
materialny, dotykalny i dosięga ciała odbiorcy głęboko i na różne
sposoby – pisze Kosińska. – Jego obecność to forma łączliwa, nie
istnieje autonomicznie. Razem z okiem, biciem serca, poruszeniem
członków, chwytem dłoni tworzy jedno ciało filmu”. Toteż kolejni twórcy
kina awangardowego, budując swoje koncepcje teoretyczne, pozostaną
jednocześnie strażnikami tej fundamentalnej materialności, cielesności
filmu. W sferze teoretycznej chętnie sięgać będą po uzasadnienia ze
sfery neurologii i fizjologii percepcji. Tak na przykład w teorii
filmowej Stana Brakhage’a widzenie rozumiane będzie jako aktywność
somatyczna, jako akt ciała, połączenie jego pulsowania z rytmem natury;
praca twórcy zaś – przede wszystkim jako poszerzanie zdolności
percepcyjnej i dokumentacja procesów percepcji. Film – rozumiany przez
Brakhage’a jako „czas światła”, umieszczony w przestrzeni
teraźniejszego, realnego działania, pozostaje związany ze światem i
ludzkim systemem nerwowym. Również undergroundowe kino lat 60. na własny
sposób naznaczone pozostaje szczególną cielesną obecnością,
materialnością filmu. Filmy Warhola – rozbijając iluzjonistyczną moc
kina – skupiają się na samej materialności procesu rejestracji; nie są
zapisem czegokolwiek, ale materialnym procesem. Podobnie kino
strukturalne – wyjątkowo mocno zależne od uzasadnień teoretycznych, a
przy tym w najbardziej radykalny sposób zrywające z iluzją
przedstawiania rzeczywistości – pozostaje szczególnie bliskie tego, co
cielesne i obecne; odsłaniając materialność taśmy filmowej i fizyczność
samego aktu filmowania, jest – jak powiada Kosińska – „aparatem
obecności i działania”.
Autorka przeprowadza czytelników przez kolejne
stadia rozwoju amerykańskiej awangardy, pokazując momenty ciągłości i
zerwania, wskazując na najważniejsze artystyczne i społeczne punkty
odniesienia, wobec których formacja ta się kształtowała. Omawianą tu
formację artystyczno-kulturową cechuje z pewnością daleko posunięty
hermetyzm, artystyczny i ideowy radykalizm. Film awangardowy, choć
fascynujący, wymaga bowiem sporych kompetencji odbiorczych, trudno weń
bezkolizyjnie wejść bez oparcia w wiedzy teoretycznej. A przy tym nie
zapewnia on emocji i przyjemności gwarantowanych przez „zwykłe”, nawet
ambitne, kino. Zetknięcie z pracami Brakhage’a czy Sharitsa jest
doświadczeniem radykalnie innym, z zupełnie innego porządku.
„Ciało filmu” Marty Kosińskiej to oczywiście
praca akademicka (miejscami obciążona pewnym stylistycznym
manieryzmem), wymagająca sporej cierpliwości i erudycji. Nie jest to
jednak książka wyłącznie dla wąskiego grona teoretyków i zapalonych
miłośników kina awangardowego. Myślę, że może ona być świetnym
wprowadzeniem i zachętą do zapoznania się z amerykańską awangardą
filmową dla tych, którzy dotychczas się z nią nie zetknęli lub
pozbawieni byli odpowiednich narzędzi do jej rozumienia. Odkrywając tak
liczne i fascynujące tropy kulturowe i artystyczne, autorka stwarza
każdemu czytelnikowi szansę, by odkrył ten trudny i fascynujący świat,
podążając własną ścieżką, zaczynając od tego, co mu najbliższe.
Kajetan Mojsak
opis redakcji
11.09.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024