Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
Richard Schickel
Wydawnictwo Axis Mundi
Warszawa, 2012
stron: 512
„Martin Scorsese. Rozmowy” to świetna lektura
nie tylko dla fanów twórczości tego wybitnego filmowca, choć im
oczywiście sprawi najwięcej przyjemności. Książka Richarda Schickela
poświęcona reżyserowi, który w tym roku skończy 70 lat, to fascynująca
opowieść o jego filmach i ciekawy obraz drogi, jaką przeszedł do
Hollywood. A przede wszystkim – znakomity portret artysty mierzącego się
z własnym dorobkiem i swoją niełatwą przeszłością.
Richard Schickel jest legendą amerykańskiej
krytyki filmowej. Wykładowca, dokumentalista, dziennikarz i autor ponad
30 książek poświęconych kinu, przez lata współpracował z magazynem
„Life” i „Los Angeles Times”, a później „Time”. To właśnie on, obok Pauline Kael i Andrew Sarrisa, w 1967 roku stanął w obronie filmu „Bonnie i Clyde”, ostro krytykowanego przez Bosleya Crowthera. O ile autor „The New York Timesa” widział w dziele Arthura Penna głównie naiwnie zbudowane postaci i niczym niemotywowaną przemoc, o
tyle jego młodzi adwersarze docenili go za nową energię i rewolucyjny
styl. Obraz, który tak podzielił krytyków, dziś znajduje się w panteonie
filmowej klasyki. Jego premierę uznaje się za symboliczny moment
narodzin Nowego Hollywood, którego jednym z pionierów był bohater
publikacji Schickla, Martin Scorsese. Wspomniane dzieło Penna stanowi jeden z licznych punktów, w których spotkały się drogi autora książki i twórcy „Taksówkarza” (1967) – obaj panowie od lat się bowiem przyjaźnią. Poznali się
przypadkiem na początku lat 70., a zacieśnili znajomość dwie dekady
później, gdy Schickel kręcił dokumenty poświęcone historii kina i
zaprosił reżysera do współpracy. W 2004 roku zrealizował też dokument na
temat jego kariery – „Scorsese on Scorsese”. Wkrótce potem
pojawił się projekt książki. Jak zapewnia autor, artysta podszedł do
tego pomysłu z entuzjazmem i sumiennie przygotowywał się do rozmów.
Słynny krytyk i reżyser-kinofil spotykali się przez kilka tygodni i
dyskutowali o filmach, weryfikowali swoje gusta, dzielili się
inspiracjami. Przede wszystkim zaś krok po kroku analizowali twórczość
Marty’ego – od jego pierwszych wprawek do zawodu, przez okres
największych artystycznych sukcesów, po ukończoną właśnie „Wyspę tajemnic” (2010) oraz plany związane z produkcją filmu „Hugo i jego wynalazek” (2011).
Podstawowym kontekstem dla rozmów o kinie pozostaje
przeszłość – rozumiana zarówno jako punkt odniesienia dla pracy
Scorsese, jak i całej jego osobowości. Są twórcy, dla których kino
wydaje się stanowić synonim walki o przetrwanie – kręcenie filmów
oznacza ciągłe nadawanie sensu własnemu życiu. Takie są dzieła Romana Polańskiego – mimo uniwersalnej wymowy głęboko osobiste i noszące ślad
traumatycznego dzieciństwa. Równie prywatne w tym sensie jest kino
twórcy „Wieku niewinności” (1993) – czerpiące wiele z jego
biografii, mieszczące w sobie jego prywatne rozrachunki ze światem. Ten
wątek powraca w rozmowach niczym refren, przypominając o tym, jak bardzo
dzieła Scorsese podszyte są prywatnymi obsesjami, lękami i
fascynacjami. Ważnym elementem książki, dominującym szczególnie w
pierwszych jej partiach, stają się więc wspomnienia z dzieciństwa i
młodości, jakie snuje reżyser. Zanim przyszły rewolucjonista Hollywood
wkroczył do studia, wychowywał się w ubogiej rodzinie włoskich
imigrantów w Małej Italii, tętniącej „klimatem połowy lat 40. i nawet
50., kiedy filmy musiały być brutalne, a młodzi ludzie chłonęli je jak
gąbka”. Świat młodego Scorsese był definiowany przez trzy czynniki:
rodzinę, Kościół i wszechobecną przemoc na ulicach. Te wszystkie
doświadczenia, obok poczucia alienacji (Marty od małego cierpiał na
astmę, co skutecznie izolowało go od rówieśników), ukształtowały jego
osobowość, wpływały na kolejne wybory i rodziły w nim cichą, skrywaną na
razie rebelię.
Kwestia dojrzewania w niebezpiecznej dzielnicy szczególnie mocno wybrzmiewa w jego poruszającej opowieści o „Ulicach nędzy” (1973) – gangsterskiej balladzie przedstawiającej historię, jakiej sam
mógłby być bohaterem. Każde ujęcie, zrealizowane w naturalistyczny,
często brutalny sposób, miało źródło w autentycznych doświadczeniach
reżysera, który skrywał się przed bezwzględnym światem w ciemnościach
kina Loew’s Commodore na rogu Szóstej i Drugiej Alei. Właśnie filmy –
najpierw te podziwiane z perspektywy małego widza, a później realizowane
samodzielnie – parokrotnie uratowały mu życie. Tak było choćby w
wypadku „Wściekłego byka” (1980), do którego realizacji przekonał go Robert De Niro,
wyciągając reżysera z problemów z narkotykami i długotrwałej depresji.
Tym, co często wychodzi w rozmowach na pierwszy plan, jest więc
nieprzemijająca miłość, jaką darzy on Dziesiątą Muzę. Jak zresztą
wspomina we wprowadzeniu Schickel, autor „Aviatora” (2004) jest
twórcą, który zawsze tyle samo czasu poświęcał na poznawanie historii
kina, co na kręcenie własnych filmów. Czytając zapis ich ożywionych
rozmów, można wyobrazić sobie Scorsese opowiadającego z wypiekami na
twarzy o obrazach, które go ukształtowały. Bez względu na to, czy mówi o
ukochanych dziełach Jeana Renoira i Federico Felliniego, czy ulubionych westernach z Johnem Wayne’em – opowiada o nich z taką samą pasją i skrupulatnością. Podobnie jak w „Historii kina według Scorsese” – dokumentalnym zapisie jego osobistej historii kinematografii – widać,
że do analizowanych filmów podchodzi niezwykle emocjonalnie. Nierzadko
znajduje w nich fragmenty własnej biografii i namiastkę siebie,
odczytując dzieła włoskiego neorealizmu przez pryzmat historii
zasłyszanych przez dziadków, „Na wschód od Edenu” z punktu widzenia jego relacji z ojcem, a „Poszukiwaczy” – z perspektywy doświadczenia pokoleniowego. – Oglądanie filmów zawsze
traktowałem jak rytuał – wyznaje reżyser, dopowiadając, że pomagało mu
to w odzyskiwaniu spokoju i przynosiło wrażenie urzeczywistniania
marzeń. – Kino było moim azylem. Podobnie jak Kościół, było to jedyne
miejsce, które dawało trochę nadziei.
Twórczość Scorsese omawiana w prywatnym kontekście
jawi się zatem jako tętniący życiem organizm, utkany z niełatwych
doświadczeń i budowany w określonej przestrzeni, jaką jest ukochany Nowy
Jork. Widać też, jak ważne są dla niego relacje z innymi ludźmi:
przyjaźnie, miłości i fascynacje, które trwają latami. W licznych
momentach reżyser podkreśla to, w jak wielkim stopniu jego projekty były
uzależnione od innych, często bliskich mu osób, m.in. Harveya Keitela, Roberta De Niro czy Leonarda DiCaprio.
I szczerze przy tym dodaje: „Wszystkiego nauczyli mnie aktorzy”.
Opowiadając wiele o współpracy z artystami, wprowadza też czytelników w
kulisy swoich metod twórczych, którym poświęcone są ostatnie rozdziały
książki. Wyobraźnia reżysera zawsze była pochłonięta przez kolejne
filmy, które oglądał. Od małego uwielbiał rysować ulubione sceny
zapamiętane z filmów i zostało mu to do dziś. Pracując nad każdą
produkcją, rozrysowuje nie tylko każdą scenę, ale też każdy oddzielny
kadr, robiąc przy tym precyzyjne notatki na kartach scenariusza. Bardzo
głęboko przeżywa nie tylko odbiór swoich filmów (co w dyskusji z
Schickelem – czasem odważającym się skrytykować dzieła rozmówcy –
znakomicie widać), ale też sam etap ich kręcenia. W pewnym momencie
wyznaje nawet: „Jestem skupionym na sobie egoistą. Kiedy robię filmy, to
jest, jak powiedział Frank Capra, choroba”. Choć zatem wiele
produkcji miesiącami musiał odchorowywać, pracę wydaje się traktować jak
próbę przedłużenia sobie życia. Tym samym rozmowy z Martinem Scorsese,
które czyta się jednym tchem, składają się nie tylko na pasjonującą
historię filmu widzianą jego oczami, ale też wnikliwy (auto)portret
artysty, dla którego kino stanowi rodzaj sprzeciwu wobec przemijania.
Przede wszystkim zaś zapis wielogodzinnych dysput przeprowadzonych przez
Schickela przynosi fascynujący obraz drogi, jaką przeszedł Marty z
nowojorskiej dzielnicy mafiosów na szczyt Hollywood. Ten baśniowy świat –
jak przyznaje bohater książki – niewiele się jednak różni od Małej
Italii. Mimo że nie ma tu tylu pistoletów, to reguły życia są tak samo
bezwzględne, a zatracić się w nim jest równie łatwo. To jest już jednak
temat na inną, zapewne równie intrygującą historię.
Magdalena Bartczak
opis redakcji
30.08.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024