PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
plakat:
David Bret
Prószyński Media
Warszawa, 2012
stron: 287
Kim była Elizabeth Taylor? Naprawdę trudno znaleźć osobę, która by nie kojarzyła tego nazwiska. Wszyscy znają „ikonę popkultury”, „legendę Hollywoodu”, fenomen aktorski błyszczący na „firmamencie gwiazd fabryki snów”. Te oklepane zwroty świadczące o potędze sławy i charyzmy Elizabeth Taylor (1932-2011) mówią tylko, jak trudno pisać o najbardziej znanej gwieździe XX wieku, posiadaczce wspaniałych fioletowych oczu, nie popadając w banał i totalny kicz, który był także i jej udziałem.
 
Liz Taylor nakręciła około 50 filmów, otrzymała dwa Oscary, Złoty Glob, ale i Złotą Malinę, była producentką filmową, a jej życie osobiste i towarzyskie obfitowało w liczne skandale. Zaliczyła osiem małżeństw, siedmiu mężów, urodziła trójkę dzieci, jedno adoptowała, przeszła aż 30 operacji, poważnie chorowała (m.in. kręgosłup, guz mózgu, niewydolność serca, płuc). Nie stroniła od alkoholu i leków, ale także od  działalności charytatywnej pomagającej ludziom dotkniętym chorobą XX wieku – AIDS. Urodzona w dostatku, bogaciła się przez całe życie, otaczając się luksusem, uwielbiała szczególnie drogą biżuterię i stroje na granicy dobrego smaku. Dlatego opowiedzenie o jej życiu to prawdziwe wyzwanie, ale i – wydawałoby się – samograj dla pisarza. Losy Liz to gotowy materiał na fascynującą powieść albo film (który właśnie powstaje – z Lindsay Lohan jako Elizabeth). 

David Bret, urodzony w Paryżu, a mieszkający w Anglii, pokusił się o napisanie „sensacyjnej nowej biografii” aktorki, która ukazała się tuż po jej śmierci w 2011 roku. Bret, wytrawny  biografista wielu aktorów i postaci show-biznesu, jak Barbry Streisand, Elvisa Presleya, Rocka Hudsona czy Doris Day, pracował nad książką o Liz Taylor już od 2006 roku. I aktorka o tym wiedziała. Dlatego Bret za życia gwiazdy pilnował się bardzo, aby nie pisać bzdur, bo mógłby zostać pozwany o zniesławienie. Podobno rzecznik prasowy Taylor powiedział Bretowi, że „Elizabeth przeglądała jego książki, uważa, że jest dupkiem, ale że da się lubić”... Nie wiem, czy słowo dupek tak bardzo zaważyło na stosunku biografa do swej bohaterki, ale z książki wyraźnie widać, że autor bardzo, ale to bardzo nie lubi Liz... Uczciwy biograf nie musi kochać bohatera ani pisać panegiryków na kolanach, ale może próbować stworzyć w miarę obiektywną  jego wizję. Tego Bret niestety nie potrafił.

„Staram się, aby czyny i fakty mówiły o moich bohaterach. Brnę przez ich życie metodycznie, od początku do końca. Rozmawiam  z ich przyjaciółmi, rodziną, pracownikami, przekopuję się przez tony dokumentów. Porównuję je. To kreuje na tyle obiektywną wizję, na ile to możliwe” – tak opisuje metodę swej pracy Sarah Bredford, angielska biografka królowej Elżbiety II i wielu innych osobistości. Metodologia pracy Bredford, która też zaliczyła niezłe wpadki, obca jest Davidowi Bretowi, który biografię Taylor potraktował aż nadto nonszalancko i powierzchownie, skupiając się przede wszystkim na skandalach rodzinnych i towarzyskich artystki. Filmy, które kręciła, są gdzieś w tle, i odnosi się wrażenie, jakoby aktorka pracę na planie traktowała jako przerywnik między jednym rozwodem a następnym ślubem. Bret, jeśli już przytacza słowa rozmówców, to dobiera ich tendencyjnie – cytowani są ci, którzy jej nie lubili, jak np. Marlena Dietrich czy Maria Callas. W samym wprowadzeniu do książki Bret już postponuje aktorkę, pisząc: „Elizabeth Taylor przejdzie do historii jako kobieta, której udało się zrobić więcej indyków niż dobrych filmów, i jako aktorka, której ekranowy głos nieraz potrafił zachrypieć i która nierzadko dorównywała poziomem swej gry  kolegom z planu”. Na poparcie zdania nie ma żadnych dowodów (abstrahując od tego, że Liz nie zajmowała się kuchnią), opinii czy cytatów z recenzji umieszczonych w poważnych gazetach. Wypowiedź Breta jest charakterystyczna dla dalszej narracji autora, opartej zwykle na ogólnikach, plotkach i cytatach prasy bulwarowej. Biograf Taylor ochoczo eksponuje rzeczy niepochlebne dla aktorki: opisuje jej chciwość, zły gust, nadmierne używanie wulgaryzmów, ba, puszczanie bąków przy stole, co ociera się już o atmosferę magla. Jakby zapomina o tym, choć pobieżnie to wspomina, że aktorka, przyuczana do zawodu  aktorskiego od dziecka (balet, jazda konna etc.), zdobyła jednak dwukrotnie Oscara: za rolę w filmie „Butterfield 8” (1960) i za „Kto się boi Virginii Woolf?” (1966), oraz grała od najmłodszych lat u boku tuzów aktorskich lat powojennych, takich jak Spencer Tracy, Rock Hudson, Montgomery Clift czy tragicznie zmarły James Dean.

David Bret, podobnie jak zaleca Bredford, opisuje swą bohaterkę chronologicznie; uzmysławia nam, że Taylor urodziła się w majętnej rodzinie i przez całe życie nigdy nie musiała się martwić o pieniądze, ukazuje matkę Elizabeth, Sarę, jako wyrachowaną nieudaną aktorkę, która uznawała każdą metodę za dobrą, byleby  prowadziła do celu – wypchnięcie jej córeczki na szczyty popularności. To ona uczyła, jak zawrócić w głowie bogatym kandydatom na stanowisko męża Elizabeth. Udało się: najpierw Liz zagrała w prawdziwym wzruszającym hicie filmowym „Lassie wróć!” postać Priscilli, która walczy o powrót psa do prawowitego właściciela, później poślubiła Nicka Hiltona (posiadacza sieci hoteli w Stanach). Maszynka ruszyła, życie Taylor nabrało tempa i koloru jak taśma eastman kodak. Życie jak barwny film obfitowało w wiele porażek, jak pierwsze małżeństwo, które po paru miesiącach rozpadło się nie z winy Liz. Na zawsze w ludzkiej pamięci  pozostanie wizerunek olśniewającej urody Elizabeth Taylor jako królowej Egiptu Kleopatry. O  samym filmie „Kleopatra” i jego produkcji możemy sporo dowiedzieć się z relacji Breta: bulwersowały wtedy koszty produkcji, ale i wysokość gaży aktorki, której udało się wynegocjować jak na ówczesne czasy gigantyczną kwotę miliona dolarów, a naprawdę zainkasowała aż dwa miliony. To na planie tego obrazu poznała Richarda Burtona, walijskiego aktora szekspirowskiego, z którym stali się parą wszech czasów (1964-1974); z nim się rozwiodła i ponownie wyszła za niego za mąż. Pod koniec drugiego małżeństwa (1975-1976) Burton na konferencji prasowej oznajmił: „Wydałem na Elizabeth dwadzieścia milionów dolarów, bo jest ona moim ukochanym dzieckiem”. Aktor kupił żonie ważący 38,9 karata słynny diament Kruppa, perłę La Peregrina, którą Filip Hiszpański ofiarował córce Henryka VIII Marii Tudor. Elizabeth uwielbiała takie podarunki, a fakt, że historia ich wiązała się z rozlewem krwi, wcale jej nie przeszkadzał. To wersja  biografa, który wymienia też inny prezent Burtona, brylant  o wadze 69,42 karata zwany diamentem Taylor – Burton specjalnie wykonany przez Cartiera. Większość biżuterii z bogatej kolekcji Taylor, wraz z szykownymi sukniami, została wystawiona na wystawie Domu Aukcyjnego Christie’s i sprzedana jeszcze za życia aktorki, której intencją było, aby trafiła w „dobre ręce”. Słabość do świecidełek i iście królewskiego przepychu nie przeszkadzały gwieździe prawdziwie współczuć ofiarom plagi XX wieku, jaką był AIDS. Na tę chorobę zapadło wielu jej bliskich przyjaciół, m.in. Rock Hudson, którego pielęgnowała osobiście tuż przed jego śmiercią. Temperamentna gwiazda, poruszona śmiercią i cierpieniem ludzi z branży, szczególnie ze środowiska gejowskiego, pomagała aktywnie – przelewając setki tysięcy dolarów własnych i zebranych podczas akcji charytatywnych przez jej fundację, co znacznie posunęło do przodu badania naukowe  nad tą chorobą. Zyskała Taylor miano ikony gejów. O niewątpliwych zasługach aktorki na tym polu autor książki pisze lakonicznie, zawsze podkreślając, że aktorka wszystko, co robiła, nagłaśniała medialnie, promując własną osobę. Za wybitnie medialną i dziwną znajomość uznał Davida Bret znajomość artystki z 28- letnim wówczas Michaelem Jacksonem, ekscentryczną gwiazdą popu. Biograf  komentuje to słowami Marleny Dietrich, która stwierdziła, że Taylor zrobiłaby wszystko za darmową reklamę. „W tamtym czasie Michael Jackson próbował kontaktować się ze mną” – wyznała Dietrich. Warto przypomnieć, że jednak Taylor w trudnych momentach, kiedy Jackson był oskarżany o molestowanie nieletnich, bez wahania wspierała go publicznie, co mogło jej zaszkodzić w show-biznesie.

Przez warstwę zdarzeń medialnych świadczących o jej egoizmie, chciwości, beztalenciu przenikają jednak fakty mówiące o jej wrażliwości, bezkompromisowym wyrażaniu opinii (np. o  prezydencie Bushu) i niezależności w myśleniu. Wiele zdarzeń ripostowała celnie, co zwykle przytaczała prasa. Mając 74 lata, jeździła na wózku inwalidzkim ze swoim pieskiem Daisy (uwielbiała zwierzęta) i kiedy zaczęły pojawiać się doniesienia, że cierpi na chorobę Parkinsona albo Alzheimera,  zdecydowała się na telewizyjny wywiad, który przeprowadził słynny Larry King. Nie mówiła o skandalach i mężach, ale radziła cierpiącym jak ona na bóle kręgosłupa. Do programu zadzwoniła Kathy Ireland, która złożyła najwyższy dowód uznania dla Taylor. „W czasach gdy Dama Elizabeth rozpoczynała swoją batalię, każdy, kto został zarażony AIDS, umierał. Dzięki niej uratowano życie milionom ludzi” – przypomniała. Liz Taylor, która znalazła się w szpitalu z powodu udaru mózgu, zmarła 23 marca 2011 roku, trzy tygodnie po swych siedemdziesiątych dziewiątych urodzinach. Na wieść o tym jej liczni wielbiciele zgromadzili się na hollywoodzkiej Alei Sławy, składając bukieciki fiołków w kolorze jej oczu. Na jej gwieździe  utworzono z nich olbrzymi wieniec. Nie podlega dyskusji, że Elizabeth Taylor była ostatnią z wielkich w Hollywood. Jeszcze w 2000 roku została odznaczona przez królową Elżbietę II Orderem Imperium Brytyjskiego.

Mimo niedoskonałości, pewnych niezręczności językowych i błędów korektorskich książkę warto przeczytać ze względu na opisywane postaci i przedstawioną atmosferę dawnego Hollywood. Plusem publikacji jest ładna czcionka i elegancka okładka, z której gwiazda patrzy na nas „prawdziwie” fiołkowymi oczyma.


Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
  8.08.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll