Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
KSIĄŻKI FILMOWE
David Bret
Prószyński Media
Warszawa, 2012
stron: 287
Kim była Elizabeth Taylor? Naprawdę trudno
znaleźć osobę, która by nie kojarzyła tego nazwiska. Wszyscy znają
„ikonę popkultury”, „legendę Hollywoodu”, fenomen aktorski błyszczący na
„firmamencie gwiazd fabryki snów”. Te oklepane zwroty świadczące o
potędze sławy i charyzmy Elizabeth Taylor (1932-2011) mówią tylko, jak
trudno pisać o najbardziej znanej gwieździe XX wieku, posiadaczce
wspaniałych fioletowych oczu, nie popadając w banał i totalny kicz,
który był także i jej udziałem.
Liz Taylor nakręciła około 50 filmów,
otrzymała dwa Oscary, Złoty Glob, ale i Złotą Malinę, była producentką
filmową, a jej życie osobiste i towarzyskie obfitowało w liczne
skandale. Zaliczyła osiem małżeństw, siedmiu mężów, urodziła trójkę
dzieci, jedno adoptowała, przeszła aż 30 operacji, poważnie chorowała
(m.in. kręgosłup, guz mózgu, niewydolność serca, płuc). Nie stroniła od
alkoholu i leków, ale także od działalności charytatywnej pomagającej
ludziom dotkniętym chorobą XX wieku – AIDS. Urodzona w dostatku,
bogaciła się przez całe życie, otaczając się luksusem, uwielbiała
szczególnie drogą biżuterię i stroje na granicy dobrego smaku. Dlatego
opowiedzenie o jej życiu to prawdziwe wyzwanie, ale i – wydawałoby się –
samograj dla pisarza. Losy Liz to gotowy materiał na fascynującą
powieść albo film (który właśnie powstaje – z Lindsay Lohan jako Elizabeth).
David Bret, urodzony w Paryżu, a mieszkający
w Anglii, pokusił się o napisanie „sensacyjnej nowej biografii”
aktorki, która ukazała się tuż po jej śmierci w 2011 roku. Bret,
wytrawny biografista wielu aktorów i postaci show-biznesu, jak Barbry Streisand, Elvisa Presleya, Rocka Hudsona czy Doris Day,
pracował nad książką o Liz Taylor już od 2006 roku. I aktorka o tym
wiedziała. Dlatego Bret za życia gwiazdy pilnował się bardzo, aby nie
pisać bzdur, bo mógłby zostać pozwany o zniesławienie. Podobno rzecznik
prasowy Taylor powiedział Bretowi, że „Elizabeth przeglądała jego
książki, uważa, że jest dupkiem, ale że da się lubić”... Nie wiem, czy
słowo dupek tak bardzo zaważyło na stosunku biografa do swej bohaterki,
ale z książki wyraźnie widać, że autor bardzo, ale to bardzo nie lubi
Liz... Uczciwy biograf nie musi kochać bohatera ani pisać panegiryków na
kolanach, ale może próbować stworzyć w miarę obiektywną jego wizję.
Tego Bret niestety nie potrafił.
„Staram się, aby czyny i fakty mówiły o moich
bohaterach. Brnę przez ich życie metodycznie, od początku do końca.
Rozmawiam z ich przyjaciółmi, rodziną, pracownikami, przekopuję się
przez tony dokumentów. Porównuję je. To kreuje na tyle obiektywną wizję,
na ile to możliwe” – tak opisuje metodę swej pracy Sarah Bredford, angielska biografka królowej Elżbiety II i wielu innych osobistości. Metodologia pracy Bredford, która też
zaliczyła niezłe wpadki, obca jest Davidowi Bretowi, który biografię
Taylor potraktował aż nadto nonszalancko i powierzchownie, skupiając się
przede wszystkim na skandalach rodzinnych i towarzyskich artystki.
Filmy, które kręciła, są gdzieś w tle, i odnosi się wrażenie, jakoby
aktorka pracę na planie traktowała jako przerywnik między jednym
rozwodem a następnym ślubem. Bret, jeśli już przytacza słowa rozmówców,
to dobiera ich tendencyjnie – cytowani są ci, którzy jej nie lubili, jak
np. Marlena Dietrich czy Maria Callas. W samym
wprowadzeniu do książki Bret już postponuje aktorkę, pisząc: „Elizabeth
Taylor przejdzie do historii jako kobieta, której udało się zrobić
więcej indyków niż dobrych filmów, i jako aktorka, której ekranowy głos
nieraz potrafił zachrypieć i która nierzadko dorównywała poziomem swej
gry kolegom z planu”. Na poparcie zdania nie ma żadnych dowodów
(abstrahując od tego, że Liz nie zajmowała się kuchnią), opinii czy
cytatów z recenzji umieszczonych w poważnych gazetach. Wypowiedź Breta
jest charakterystyczna dla dalszej narracji autora, opartej zwykle na
ogólnikach, plotkach i cytatach prasy bulwarowej. Biograf Taylor ochoczo
eksponuje rzeczy niepochlebne dla aktorki: opisuje jej chciwość, zły
gust, nadmierne używanie wulgaryzmów, ba, puszczanie bąków przy stole,
co ociera się już o atmosferę magla. Jakby zapomina o tym, choć
pobieżnie to wspomina, że aktorka, przyuczana do zawodu aktorskiego od
dziecka (balet, jazda konna etc.), zdobyła jednak dwukrotnie Oscara: za
rolę w filmie „Butterfield 8” (1960) i za „Kto się boi Virginii Woolf?” (1966), oraz grała od najmłodszych lat u boku tuzów aktorskich lat powojennych, takich jak Spencer Tracy, Rock Hudson, Montgomery Clift czy tragicznie zmarły James Dean.
David Bret, podobnie jak zaleca Bredford, opisuje
swą bohaterkę chronologicznie; uzmysławia nam, że Taylor urodziła się w
majętnej rodzinie i przez całe życie nigdy nie musiała się martwić o
pieniądze, ukazuje matkę Elizabeth, Sarę, jako wyrachowaną nieudaną
aktorkę, która uznawała każdą metodę za dobrą, byleby prowadziła do
celu – wypchnięcie jej córeczki na szczyty popularności. To ona uczyła,
jak zawrócić w głowie bogatym kandydatom na stanowisko męża Elizabeth.
Udało się: najpierw Liz zagrała w prawdziwym wzruszającym hicie filmowym
„Lassie wróć!” postać Priscilli, która walczy o powrót psa do prawowitego właściciela, później poślubiła Nicka Hiltona (posiadacza sieci hoteli w Stanach). Maszynka ruszyła, życie Taylor
nabrało tempa i koloru jak taśma eastman kodak. Życie jak barwny film
obfitowało w wiele porażek, jak pierwsze małżeństwo, które po paru
miesiącach rozpadło się nie z winy Liz. Na zawsze w ludzkiej pamięci
pozostanie wizerunek olśniewającej urody Elizabeth Taylor jako królowej
Egiptu Kleopatry. O samym filmie „Kleopatra” i jego produkcji
możemy sporo dowiedzieć się z relacji Breta: bulwersowały wtedy koszty
produkcji, ale i wysokość gaży aktorki, której udało się wynegocjować
jak na ówczesne czasy gigantyczną kwotę miliona dolarów, a naprawdę
zainkasowała aż dwa miliony. To na planie tego obrazu poznała Richarda Burtona,
walijskiego aktora szekspirowskiego, z którym stali się parą wszech
czasów (1964-1974); z nim się rozwiodła i ponownie wyszła za niego za
mąż. Pod koniec drugiego małżeństwa (1975-1976) Burton na konferencji
prasowej oznajmił: „Wydałem na Elizabeth dwadzieścia milionów dolarów,
bo jest ona moim ukochanym dzieckiem”. Aktor kupił żonie ważący 38,9
karata słynny diament Kruppa, perłę La Peregrina, którą Filip Hiszpański ofiarował córce Henryka VIII Marii Tudor.
Elizabeth uwielbiała takie podarunki, a fakt, że historia ich wiązała
się z rozlewem krwi, wcale jej nie przeszkadzał. To wersja biografa,
który wymienia też inny prezent Burtona, brylant o wadze 69,42 karata
zwany diamentem Taylor – Burton specjalnie wykonany przez Cartiera.
Większość biżuterii z bogatej kolekcji Taylor, wraz z szykownymi
sukniami, została wystawiona na wystawie Domu Aukcyjnego Christie’s i
sprzedana jeszcze za życia aktorki, której intencją było, aby trafiła w
„dobre ręce”. Słabość do świecidełek i iście królewskiego przepychu nie
przeszkadzały gwieździe prawdziwie współczuć ofiarom plagi XX wieku,
jaką był AIDS. Na tę chorobę zapadło wielu jej bliskich przyjaciół,
m.in. Rock Hudson, którego pielęgnowała osobiście tuż przed jego
śmiercią. Temperamentna gwiazda, poruszona śmiercią i cierpieniem ludzi z
branży, szczególnie ze środowiska gejowskiego, pomagała aktywnie –
przelewając setki tysięcy dolarów własnych i zebranych podczas akcji
charytatywnych przez jej fundację, co znacznie posunęło do przodu
badania naukowe nad tą chorobą. Zyskała Taylor miano ikony gejów. O
niewątpliwych zasługach aktorki na tym polu autor książki pisze
lakonicznie, zawsze podkreślając, że aktorka wszystko, co robiła,
nagłaśniała medialnie, promując własną osobę. Za wybitnie medialną i
dziwną znajomość uznał Davida Bret znajomość artystki z 28- letnim
wówczas Michaelem Jacksonem, ekscentryczną gwiazdą popu. Biograf
komentuje to słowami Marleny Dietrich, która stwierdziła, że Taylor
zrobiłaby wszystko za darmową reklamę. „W tamtym czasie Michael Jackson
próbował kontaktować się ze mną” – wyznała Dietrich. Warto przypomnieć,
że jednak Taylor w trudnych momentach, kiedy Jackson był oskarżany o
molestowanie nieletnich, bez wahania wspierała go publicznie, co mogło
jej zaszkodzić w show-biznesie.
Przez warstwę zdarzeń medialnych świadczących o jej
egoizmie, chciwości, beztalenciu przenikają jednak fakty mówiące o jej
wrażliwości, bezkompromisowym wyrażaniu opinii (np. o prezydencie Bushu)
i niezależności w myśleniu. Wiele zdarzeń ripostowała celnie, co zwykle
przytaczała prasa. Mając 74 lata, jeździła na wózku inwalidzkim ze
swoim pieskiem Daisy (uwielbiała zwierzęta) i kiedy zaczęły pojawiać się
doniesienia, że cierpi na chorobę Parkinsona albo Alzheimera,
zdecydowała się na telewizyjny wywiad, który przeprowadził słynny Larry King. Nie mówiła o skandalach i mężach, ale radziła cierpiącym jak ona na bóle kręgosłupa. Do programu zadzwoniła Kathy Ireland,
która złożyła najwyższy dowód uznania dla Taylor. „W czasach gdy Dama
Elizabeth rozpoczynała swoją batalię, każdy, kto został zarażony AIDS,
umierał. Dzięki niej uratowano życie milionom ludzi” – przypomniała. Liz
Taylor, która znalazła się w szpitalu z powodu udaru mózgu, zmarła 23
marca 2011 roku, trzy tygodnie po swych siedemdziesiątych dziewiątych
urodzinach. Na wieść o tym jej liczni wielbiciele zgromadzili się na
hollywoodzkiej Alei Sławy, składając bukieciki fiołków w kolorze jej
oczu. Na jej gwieździe utworzono z nich olbrzymi wieniec. Nie podlega
dyskusji, że Elizabeth Taylor była ostatnią z wielkich w Hollywood.
Jeszcze w 2000 roku została odznaczona przez królową Elżbietę II Orderem
Imperium Brytyjskiego.
Mimo niedoskonałości, pewnych niezręczności
językowych i błędów korektorskich książkę warto przeczytać ze względu na
opisywane postaci i przedstawioną atmosferę dawnego Hollywood. Plusem
publikacji jest ładna czcionka i elegancka okładka, z której gwiazda
patrzy na nas „prawdziwie” fiołkowymi oczyma.
Ewa Kozakiewicz
opis redakcji
8.08.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024