PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KSIĄŻKI FILMOWE
plakat:
Marek Hendrykowski
Wydawnictwo Naukowe UAM
Poznań, 2012
stron: 308
Marek Hendrykowski jest niezwykle płodnym autorem. Po tomach poświęconych twórczości Marcela Łozińskiego, Wojciecha Wiszniewskiego, Stanisława Różewicza, Andrzeja Munka przyszła kolej na monografię Janusza Morgensterna. Bohaterowie książek poznańskiego profesora to nie tylko znakomici filmowcy, zawsze podążający własną artystyczną drogą, ale i wspaniali ludzie, wzbudzający swą twórczością i postawą szacunek oraz uznanie środowiska.

W rozdziale „Janusz Morgenstern mówi” Hendrykowski przytacza taką oto wypowiedź artysty: „Jestem szalenie otwarty, nie martwię się cudzymi sukcesami i nie przywiązuję większej wagi do swoich własnych”. Ta wypowiedź w pełni definiuje osobowość Morgensterna. Był nie tylko świetnym reżyserem, ale i niezwykle efektywnym producentem (przez ponad trzydzieści lat kierował Zespołem Filmowym, a potem Studiem Filmowym „Perspektywa”; ostatnim wyprodukowanym przez niego filmem była słynna „Róża” Wojciecha Smażowskiego), a także kopalnią wspaniałych pomysłów. To on – jako drugi reżyser „Popiołu i diamentu” (1958) – wymyślił jedną z najpiękniejszych scen w dziejach polskiego kina: zapalanie przez Zbyszka Cybulskiego spirytusu w kieliszkach. To zresztą on namówił Andrzeja Wajdę, by obsadził Cybulskiego w roli Maćka Chełmickiego (reżyser miał ochotę zaangażować Tadeusza Janczara). Już te fakty, jak i dorobek filmowy, choćby przejmująca, nagrodzona na festiwalach w Mannheim i San Francisco etiuda fabularna „Ambulans” (1961), czynią z niego nie tylko „asystenta Szkoły Polskiej” – jak nazywa go Rafał Syska – a jedną z jej znaczących postaci (był asystentem Wajdy przy realizacji „Kanału” i drugim reżyserem przy „Lotnej”).

Jego pierwszy fabularny film „Do widzenia, do jutra” (1960), zrealizowany na podstawie scenariusza Cybulskiego, Bogumiła Kobieli i Wilhelma Macha, uważam za jeden z najlepszych w dziejach naszej kinematografii. To dzięki niemu postać Morgensterna – pomimo tragicznej biografii – na zawsze kojarzyć mi się będzie z pewnym artystycznym luzem, cudowną atmosferą teatrzyków studenckich i koncertów jazzowych, z tym wszystkim, co eksplodowało w naszym kulturalnym życiu po przełomie październikowym, a co tak pięknie opisał Jerzy Afanasjew w książce „Sezon kolorowych chmur”. „Nas limitowało to, że nie mieliśmy mieszkań. Mieszkałem w służbówce na MDM, spotykaliśmy się w knajpach, na obiad do Kameralnej, potem do Bristolu. Adam Pawlikowski zaciągał nas o czwartej rano do Largactilu. Chcieliśmy się spotykać, rozmawiać, dyskutować. Miałem dużo szczęścia, że byłem w zespole Kadr, razem z Kawalerowiczem, naszym dobrym duchem Konwickim, Stawińskim, Munkiem, Kaziem Kutzem. Pracowaliśmy na zasadzie burzy mózgów. Żyło się filmem” – wspominał Morgenstern w rozmowie z Jackiem Szczerbą na łamach „Gazety Wyborczej”.

I rzeczywiście całe swe życie „żył filmem”. Tuż przed śmiercią zdołał jeszcze zadebiutować jako aktor w roli prof. Andrzeja Zielenieckiego, ojca głównej bohaterki, w „Uwikłaniu” (2011) Jacka Bromskiego. Kręcił dużo, a planów miał jeszcze więcej. W swym ostatnim wywiadzie na antenie kanału Kino Polska wspominał o pracy nad przeniesieniem na ekran „Opowiadań łódzkich” autorstwa ojca kompozytora muzyki filmowej Michała Lorenca oraz o ekranizacji powieści Włodzimierza Odojewskiego „Zasypie wszystko, zawieje”.

Jego filmy, a zwłaszcza seriale – „Stawka większa niż życie” (1967/1968), „Kolumbowie” (1970), „Polskie drogi” (1975/1977) – powodowały, że w czasie emisji pustoszały ulice, jak podczas najbardziej atrakcyjnych meczów piłkarskich („Stawkę...” wyświetlano nawet w Ameryce Południowej). „Wcale nie ukrywam, że zależy mi na powszechnym odbiorze, na jak największej widowni” – często podkreślał. I swój cel osiągał – wzorcową wręcz współpracą ze scenarzystami, wyjątkowym „nosem” do aktorów oraz perfekcyjnym opanowaniem filmowego rzemiosła, które często w jego przypadku rodziło prawdziwą sztukę. „Ambulans” (1961), „Trzeba zabić tę miłość” (1972), „Żółty szalik” (2000) są tego najlepszymi przykładami. W czym tkwi tajemnica kina Morgensterna? W czymś bardzo prostym: wierności swym zasadom, twórczej – i ludzkiej – uczciwości, po prostu. Marek Hendrykowski przytacza takie dwie wypowiedzi reżysera, które znakomicie charakteryzują jego artystyczne credo: „Kino traktuję bardzo poważnie i zawsze pragnę, aby to był mój osobisty głos o nurtujących mnie problemach i wątpliwościach” i „Trzeba robić to, co wydaje się zgodne z sobą, uczciwe, interesujące, jeśli uważa się, że ma się coś do powiedzenia”. On miał.

Książkę Hendrykowskiego czyta się znakomicie, jest napisana ze swadą oraz dużą znajomością tematu, a przy tym przystępnie i atrakcyjnie. „Komunikatywność przekazu uważam za najważniejszą w swojej pracy” – mawiał Morgenstern. Wydaje się, że jego biograf wyznaje tę samą zasadę. Szczególnie imponująca jest część dokumentacyjna książki (filmografia, bibliografia) oraz jej materiał ilustracyjny. Szkoda tylko, że nie wszystkie zdjęcia są podpisane. To zapewne wynik pośpiechu w pracy nad książką, który wynikał z niezmiernie wymagających terminów narzuconych przez Gdynia Film Festival oraz wydawcę. Reasumując – „Morgenstern” Marka Hendrykowskiego to lektura obowiązkowa dla każdego wielbiciela rodzimego kina.

    
Jerzy Armata
opis redakcji
  17.07.2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll