PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Jerzy Armata
  29.01.2014
Po obejrzeniu zwiastuna „Pod Mocnym Aniołem” ogromnie mnie zdziwiło, że Mikołaj Trzaska (wiedziałem od reżysera, że on zajął się stroną muzyczną filmu) zacytował na ścieżce dźwiękowej lejtmotyw z „Greka Zorby”, co nawiasem mówiąc, atrakcyjnie komponowało się z zawartością forszpanu, jednak inaczej wyobrażałem sobie udział gdańskiego kompozytora w nowym filmie Wojtka Smarzowskiego.
Na szczęście był to tylko pomysł dystrybutora, a "Pod Mocnym Aniołem" nie okazał się – jak by wskazywały na to montowane w rytm greckiego tańca scenki – komedią o kopaniu po pijaku w dupę Lajkonika, a przejmującą opowieścią o marzeniach ulatujących w alkoholowych oparach.

Mikołaj Trzaska
to jeden z moich ulubionych artystów. Podziwiam jego upór i konsekwencję w rozwijaniu swojego charakteru muzycznego pisma. I radykalizm w artystycznych wypowiedziach, żadnych kompromisów. A co chyba najważniejsze, szczerość przekazu. Bez znieczulenia i zbędnych ozdobników, jakże efektownych – ale często myślowo pustych – muzycznych „wywijasów”. Asceza także może być wartością. A więc prosto, szczerze, z serca, ale i z głowy. Wydaje się, że to właśnie ów życiowo-twórczy „kodeks” połączył Trzaskę ze Smarzowskim. To artyści z tego samego estetycznego, ale i etycznego pnia.

Bardzo ciekawe są początki artystycznej drogi Trzaski. W 1988 roku rozpoczął studia na Wydziale Malarstwa gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. W tym czasie – jak przyznaje – zafascynowany jazzem lat sześćdziesiątych, szczególnie muzyką Johna Coltrane’a i Ornette’a Colemana, podjął samodzielną naukę gry na saksofonie altowym. Ten genialny muzyk jest samoukiem!!! Niebawem zaczął grać w Sni Sredstwom Za Uklanianie, formacji Tymona Tymańskiego, z której wyłoniła się słynna Miłość, prekursor i główna gwiazda tzw. muzyki yassowej. W 1991 roku opuścił uczelnię plastyczną, całkowicie poświęcając się muzyce, a dziesięć lat później supergrupę Miłość.


Tymon Tymański i Mikołaj Trzaska w filmie "Miłość", fot. Gutek Film.

Piękny film o tym zespole nakręcił Filip Dzierżawski, o jego „Miłości” pisałem w jednym z wcześniejszych odcinków bloga. W 2009 roku Artur Rojek, wokalista zespołu Myslovitz, a jednocześnie dyrektor artystyczny mysłowickiego Off Festivalu, zaproponował Tymańskiemu reaktywowanie ansamblu i zagranie premierowego koncertu na swojej imprezie. Lider Miłości skrzyknął kolegów. Do Tymańskiego szybko dołączył Możdżer, Trzaska, Sikała, a miejsce nieżyjącego Oltera zajął Kuba Staruszkiewicz. Rozpoczęły się próby. Muzycy zaczęli grać, rozmawiać, wspominać dawne czasy, a zaprzyjaźniony z nimi Dzierżawski włączył kamerę. I powstał fascynujący film, który nie jest tylko historią pewnego zespołu, a znacznie czymś więcej – uniwersalną i ponadczasową opowieścią o istocie sztuki, granicach artystycznego kompromisu, a także o odpowiedzialności, przyjaźni, miłości wreszcie. Trójmiejski zespół tworzyło kilka całkowicie odmiennych – charakterologicznie i artystycznie – indywidualności. Był czas, że udało się dogadać, w kwestiach sztuki oczywiście, i wtedy powstawały rzeczy wspaniałe. Ale ta opowieść filmowa pokazuje również, że – jak w końcu zauważa Tymon – „pewne konfrontacje są niemożliwe po latach”, mówiąc wprost – jak uczy stare przysłowie – nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. A już kto jak kto, ale Trzaska na pewno nie będzie do niej wchodził.

– Zaglądam do różnych szuflad: gram dużo koncertów, robię muzykę do filmów i utrzymuję łączność z innymi dziedzinami sztuki, teatrem, literaturą. A właściwie to urodziłem się jako malarz, w domu malarza, malarstwo jest moim pierwszym językiem: ojcowskim, tubylczym. Bo jednak najpierw patrzę, a później obrazy przekładam na język dźwięku  – wyznaje Trzaska w rozmowie z Markiem Maciejewskim na łamach niezwykle interesującego nowego pisma kulturalnego „Fabularie”. I właśnie to „patrzenie obrazem” przywiodło go do filmu. Jako kompozytor muzyki do „obrazu” zadebiutował w 2000 roku, pisząc partyturę do widowiska telewizyjnego Andrzeja Stasiuka „Muchy”, zrealizowanego środkami stricte filmowymi przez Łukasza Wylężałka. Następne dwa „filmowe” zlecenia dostał już od tego reżysera, z którym stworzył tandem wręcz idealny – Wojtka Smarzowskiego. Ale to nie były jeszcze filmy kinowe, a widowiska telewizyjne, naturalnie realizowane filmowymi środkami wyrazu: „Kuracja” (2001) według powieści Jacka Głębskiego oraz „Cztery kawałki tortu” (2006) według debiutanckiej sztuki Marii Czarneckiej. A potem już przyszły „prawdziwe” filmy „Smarzola”: „Dom zły” (2009), „Róża” (2011), „Drogówka” (2013), "Pod Mocnym Aniołem" (2014). Muzyka do „Drogówki” przyniosła mu nominację do Orła (2013), a do „Róży” – statuetkę Jańcia Wodnika na wrześnieńskich Prowincjonaliach (2012) oraz I Nagrodę na Festiwalu Filmowym im. Krzysztofa Komedy „Z muzyką w tle” w Ostrowie Wielkopolskim (2013). To piękny, a zarazem nieco symboliczny gest. W muzyce do „Róży” Trzaska cudownie nawiązał do słynnej kompozycji „Nim wstanie dzień” patrona festiwalu, pochodzącej z filmu Jerzego Hoffmana i Edwarda SkórzewskiegoPrawo i pięść” (1964).

Z kinowych filmów Smarzowskiego Trzaska nie pojawił się tylko w ekipie „Wesela”. – Tymona wpisałem w opowieść, on jako człowiek-orkiestra był idealny do ‘Wesela’, a muzyki Mikołaja – z całym do niej szacunkiem – nie byłem sobie w stanie do tamtego filmu wyobrazić, choć dzisiaj gdybym go robił, już byłbym w stanie chyba to uczynić. Ciężko mówić o muzyce, ale generalnie chodzi mi o to, aby oddawała swym charakterem stan bohatera. Nie lubię muzyki ilustracyjnej. W "Pod Mocnym Aniołem" wiele rzeczy dzieje się w głowie, mniej jest akcji w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. A wracając do Trzaski – a także moich aktorów – chodzi o to, by czerpać od takich ludzi, którzy są indywidualnościami, którzy dają swój stempel na tym, co robią, a nie tych, którzy wyłącznie kopiują  – mówi Smarzowski.

A takie stempelki Trzaski można odnaleźć, oczywiście w filmach „Smarzola”, ale nie tylko, także w „pierwszym dokumencie” Pawła Ferdka „Szklana pułapka” (2008), „30-minutówce” Borysa Lankosza „Obcy VI”, uhonorowanych Nagrodą im. Andrzeja Munka „Ścinkach” (2012) Magdaleny Gubały i Szymona Uliasza, zrealizowanych pod opieką Wojtka Smarzowskiego, etiudzie szkolnej Arkadiusza BiedrzyckiegoErrata” (2012) oraz dokumencie Krystyny Krauze i Jacka Petryckiego „Powrót Agnieszki H.” (2013).

We wspomnianym wywiadzie Trzaska powiedział: – Staram się być spójny, ale nie walczę jednak o tę spójność szczególnie, posługuję się saksofonem albo klarnetem jak nożem albo młotem, nietrudno mnie pomylić. - Ta muzyka boli, podobnie jak filmy Smarzowskiego, nie łasi się do słuchacza (widza), a wstrząsa nim, ale i daje iskierkę nadziei, nie łatwy happy end, a delikatną zapowiedź, że może pojawić się światełko w tunelu. - Teraz mówię jak nawiedzony, ale naprawdę w to wierzę. To życie jest sztuką. A sztuka to wygłup, sposób zrobienia z życia czegoś więcej, niż jest.

„Widzieć więcej” – tak zatytułował jeden ze swych utworów Marek Jackowski. To właśnie sztuka pozwala w życiu widzieć więcej, zarówno twórcy, jak i odbiorcy.

Jerzy Armata
Zobacz również
fot. Kino Świat
Tydzień 08 / 23 – 25 LUTEGO 2024
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll