PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Jerzy Gruza
  3.11.2014
Przyjemność latania. Lata się nie dla skrócenia odległości. To jest przypomnienie czegoś dawnego, swobodnego unoszenia się, może ucieczki… w górę, jak ptak przed niebezpieczeństwem…
Scenariusz Paula

Byłego człowieka co miał milion dolarów, tracił milion, odzyskiwał i znów tracił.
Stopniowo zmierza do szaleństwa. Jest biznesmanem, który zwariował i zamiast zarabiać kolejny milion… pisze scenariusze (?!)
Śpi w małym mieszkanku z młodą, ładną kobietą. Zresztą nie konsumowaną. Dupa zrobiła sobie cycki i wszystkim pokazuje. On nosi ją na rękach do łazienki, bo jest słaba po operacji. Ma grać w Ameryce (internetowa propozycja)  kochankę głównego bohatera w filmie o Madoffie.
Las Vegas.
Pewnie grała.
On międli w kółko ten sam pomysł na film, ale nie posuwa się o jedno słowo dalej…pewnie zwariuje.
Przysyła mi esemesa.
„W moim scenariuszu można się śmiać czterysta pięćdziesiąt pięć razy. Na przeciętnej  polskiej komedii widz śmieje się osiem razy”.
Mamy się spotkać z polskim super milionerem, który chce dać pieniądze na ten projekt, ale musi tam być mecz piłkarski.
Milioner jest fanem piłki nożnej.                           
Spotkanie. Nie ma milionera. Okazuje się, że biznesman scenarzysta porozdawał po Warszawie swój scenariusz z zapewnieniem , że ja chcę to reżyserować. Gajos, którego zaprosił do głównej roli pomyślał, że zwariowałem.
Zadzwoniłem, żeby się wytłumaczyć.
Nie wiadomo, czy uwierzył.
 
Rewia
rewia forewer!… U Potockiej.
January: – Jestem tak biedny, że muszę jeść ser z pleśnią, pić stare wino i jeździć samochodem bez dachu.
I żart stulecia.
Budzi się facet rano i czuje, że mu staje… Podnosi kołdrę i widzi stojącego wspaniale członka.
– Jakiś ty piękny, wspaniały od dwudziestu lat nie widziałem cię w takiej formie…
Uchylają się drzwi, pojawia się żona.
Widzi narząd męża.
 – Boże, jaki on wspaniały, jaki piękny…
 – Cicho! – syczy mąż. – Nic nie mów, bo cię pozna po głosie…
 
Dzisiaj
na weselach w Polsce  pije się około średnio 54 toastów.
Ściągają babcię Pana Młodego.
– Zdrowie babci Pana Młodego. Toast! Zdrowie! Sto lat! Pij babciu!
Babcia: – A nie może to być w pieniądzach?

Transcendencja
interakcje … przekraczać siebie! Znam to.
Jest to tym bardziej łatwe, gdy jest się nikim. Przekroczyć siebie… czyli przekraczać nobody.

Samolot
Przyjemność latania. Lata się nie dla skrócenia odległości. To jest przypomnienie czegoś dawnego, swobodnego unoszenia się, może ucieczki… w górę, jak ptak przed niebezpieczeństwem… Canetti pisze, że latanie to przypominanie sobie przez człowieka dawnej umiejętności, takie jak pływanie, w przyszłości będzie chodzenie… które też zapomnimy. Ja już prawie zapomniałem. Jeżdżę do klubu „Czytelnika” na obiad samochodem albo autobusem, ostatnio rowerem.

Przy stoliku
Kutz roztacza wizje światowej polityki. Słucha go Henryk Bereza z oczyma wpatrzonymi w przestrzeń między planetarną. Uciekam do drugiego stolika, przy którym siedzi redaktor, co pisze książki złożone z wywiadów celebrytów.
Nastawia mikrofon i wyzwala we mnie kilka stron tekstu o telewizji w PRL-u. Wypluwam w stronę magnetofonu co smaczniejsze kawałki i żegnam się. Nie pytam już czy to płatne. Wiem, ze tylko on ma z tego kasę.

W fitness center
ćwiczę dwa mięśnie: przywodziciele i odwodziciele… Cholera , ciągle zapominam jak to się nazywa.
– Panie Adrianie, jak to się nazywa co ja robię?
– Przywodziciele i odwodziciele.
Jestem najstarszym na całej sali.
Z Adrianem instruktorem fitness tzw. pakiernikiem witam się jak kumpel z kumplem.
– Cześć!
Zaciśniętymi pięściami trzaskamy jedna o drugą.
– Jak forma? Złapiemy trochę zdrówka?
Adrian mnie koryguje.
– Co tak mało sobie nasypałeś?
Mówi, gdy widzi, że ja mam do podnoszenia tylko dwie przegródki w maszynie.
– Ale, chcę się najpierw rozruszać – kłamię. – Adrian, jak dojść do tych pierdolonych kaloryferów z przodu?
– Ile masz lat?
– No, mam trochę…
– Życia ci nie starczy. Ja swoje kaloryfery zacząłem robić piętnaście lat temu. A mam trzy dychy.
– Ale jak bym się tak zawziął…
– Ni chuja, nie dasz rady. I nie oglądaj się za dupami. Tu jest świątynia, a nie pokaz mody.
– Ta pani ćwiczy teraz, aby zatrzymać skrzydła archanioła. To co zwisa kobiecie w pewnym wieku z mięśni pod ramionami. Tobie też to grozi, jak nie weźmiesz się za siebie.
– Jaka na to rada?
– Chodź, pokażę ci.
Idę za nim, aby zapobiec skrzydłom archanioła.

 
Jerzy Gruza
Magazyn Filmowy SFP, 36/2014
Zobacz również
Kina przestraszyły pustkami
"Bogowie" wciąż niezwyciężeni
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll