Rozpoczął się 65. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Po raz pierwszy informacje napływające z Lazurowego Wybrzeża mają dla mnie także prywatny kontekst. W sekcji Quinzaine des Réalisateurs - Director's Forthnight swój debiutancki krótki metraż "Portret z pamięci" prezentuje bowiem Marcin Bortkiewicz, z którym przed laty razem odkrywaliśmy historię kina.
Z Marcinem oraz Sebastianem Petrykiem (kierownik produkcji „Portrertu z pamięci”) połączył nas blisko 20 lat temu Dyskusyjny Klub Filmowy „Projekcja” w Słupsku. W czasach, gdy nikomu jeszcze nie śnił stały dostęp do internetu ani płyty dvd i blu-ray, w prowadzonym przez pasjonatkę, animatorkę kultury filmowej Grażynę Bożek-Szczepłocką DKF-ie tworzyliśmy swój własny filmowy kanon. Z naszych, po jakimś czasie stałych już, miejsc w pierwszym rzędzie niewielkiego kina Rejs z otwartymi ustami pochłanialiśmy filmy Bergmana, Polańskiego, Altmana i innych. Zaś po projekcjach nie raz toczyliśmy wielogodzinne rozmowy na temat obejrzanych dzieł. Z czasem z naszej paczki wykształciła się rada programowa DKFu i spadł na nas przywilej witania widzów i wprowadzania ich słowem wstępnym w atmosferę mającego się odbyć seansu. Za sprawą DKFu zaczęły się też wyjazdy na organizowane w Bydgoszczy seminaria filmowe, podczas których klasykę kina przybliżali m.in. profesorowie Małgorzata i Marek Hendrykowscy. Z głowami pełnymi kilometrów filmowej taśmy ja i Marcin na dwa miesiące przed maturą wystartowaliśmy jako drużyna w Ogólnopolskim Finale Konkursu Wiedzy o Filmie w Gdańsku. Choć był to nasz debiut – udało się zająć wysokie ósme miejsce. Zamiast stresować się egzaminem dojrzałości fetowaliśmy nasz sukces podczas majowego weekendu na spotkaniach filmowych w Połczynie Zdroju.
Kadr z filmu "Portret z pamięci", fot. Studio Munka
Kilka miesięcy później wszyscy rozjechaliśmy się na studia. Żaden z nas nie wybrał kierunku związanego z kinem, ale każdy pozostał mu wierny. A do słupskiego DKFu wracaliśmy tak często, jak się tylko dało. To właśnie tam przed seansem „Całkowitego zaćmienia”Agnieszki Holland Marcin zaprezentował napisany przez siebie i wyreżyserowany przez Stanisława Miedziewskiego monodram „Poza sezonem” oparty na listach i wspomnieniach Rimbauda i Paula Verlaine'a. To było jego pierwsze poważne sceniczne doświadczenie i zapowiedź sukcesów, które miały nadejść chwilę później – szeregu aktorskich nagród w Polsce i na świecie za powstałe pod dachem słupskiego Teatru Rondo: "Boboka" Fiodora Dostojewskiego, zrealizowaną na podstawie fragmentów "Czarodziejskiej góry" Tomasza Manna "Noc Walpurgii" oraz, opartą na "Doktorze Faustusie" Manna, "Satanę". To była dlań prawdziwa szkoła aktorstwa, scenariopisarstwa i reżyserii. Dziś Marcin grywa już coraz rzadziej (zapowiadaną jako odtwarzaną ostatni raz w historii „Satanę” można było zobaczyć w grudniu w Warszawie), natomiast z sukcesami prowadzi kielecki Teatr Ecce Homo ostatnio zbierając laury za znakomity spektakl "Grosse Aktion" na motywach powieści "Łaskawe" Jonathana Littella. Zrealizowany w Studio Munka "Portret z pamięci" także mocno zakorzeniony jest w teatrze. Rolę babci głównego bohatera Marcin powierzył nestorce monodramu Irenie Jun.
Kiedy dziś spotykamy się w dawnym słupskim gronie często wspominamy tamten czas, kiedy kino odcisnęło na nas tak silne piętno, że dziś wszyscy się nim zajmujemy. Canneński sukces Marcina cieszy mnie więc osobiście. Mam nadzieję, że za niedługi czas pojedzie tam ponownie – z pełnometrażowym debiutem.