PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Warto się zanurzyć w świat Stone’a. Dlaczego? Bo Stone jest najlepszy, gdy nie bawi się w publicystę i moralizatora. Dlatego "Savages: ponad bezprawiem" tak dobrze się ogląda.

Rajska kalifornijska laguna i szczęśliwy trójkącik młodych i pięknych Amerykanów. Ona - dziewczę z bogatego domu, która lubi narkotyki i seks z dwoma facetami na raz. On - geniusz po Berkeley ,który w specyficzny sposób zajmuje się botaniką. Drugi On - weteran wojny w Afganistanie, który „nawet nawet podczas seksu wypieprza z siebie wojnę”. Oni - odnoszący sukcesy producenci trawki, którzy ilością THC wykopują konkurencję z rynku. Razem z armią najlepszych informatyków, ekonomistów i byłych komandosów tworzą więc odnoszące spektakularne sukcesy narkotyczne przedsiębiorstwo. I wtedy pojawia się Ona. Szefowa meksykańskiego kartelu narkotykowego, której podwładni obcinają głowy swoim ofiarom i przebijają brutalnością samego Hannibala Lectera. Sielanka zostaje brutalnie przerwana i zaczyna się koszmar. Hawajskie koszule zamieniają się w spocone meksykańskie ubrania, a zapach marihuany w odór rozkładających się zwłok. Witamy w „dzikim” świecie Olivera Stone’a.


"Savages: ponad bezprawiem", fot. UIP

"Savages: ponad bezprawiem" jest powrotem Olivera Stone’a do kina, w którym sprawdza się on najlepiej. Mam problem z filmami faceta, który fascynuje się komunistycznym bandytą Fidelem Castro i niebezpiecznym watażką Hugo Chavezem. Stone jest klasycznym lewicowym oszołomem, który naciąga fakty w swoich filmach ( "JFK",„W”) i manipuluje w skrajny sposób odbiorcami. „Oliver Stone jest ministrem propagandy w rządzie Hugo Chaveza” - powiedziała urodzona na Kubie, znana antykomunistyczna działaczka Maria Conchita Alonso. Stone nawet jak na lewicowy Hollywood uchodzi za radykała. Czytając wywiady z twórcą „The Doors” można nawet pokusić się o nazwanie go realnym trockistą. Reżyser próbował również w pozytywnym świetle przedstawić zagrażającego światowemu pokojowi prezydenta Iranu. Na szczęście dla reżysera sam watażka się na niego wypiął. Niedawno Stone naraził się środowiskom żydowskim nie tylko z powodu wyrażanego podziwu dla irańskiego autorytarysty. Stone wkroczył na grunt, który okazał się bardzo grząski dla Larsa von Triera i stwierdził, że Hitler i Stalin byli ofiarami swoich czasów. Reżyser zamierzał nawet nakręcić serial dokumentalny, gdzie przedstawiłby historię Hitlera „w inny sposób”. Po tych słowach Stone musiał się gorzko tłumaczyć amerykańskim Żydom i przepraszać za skandaliczny wybryk. Mimo kuriozalnych fascynacji reżysera i jego postępującej paranoi, trudno jednak zaprzeczyć, że Stone jest wielkim artystą. W ostatniej dekadzie Stone nie nakręcił arcydzieła ma miarę (abstrahuje od lewicowego skrzywienia tych filmów) „Plutonu” czy „Urodzonego 4 lipca”. Jednak oprócz zabawnego, ale jednak pamfletu „W” czy słabego „Aleksandra”, socjalista z Hollywood dał nam bardzo przyzwoitą kontynuację "Wall Street" czy przejmujące „World Trade Center”. Jego najnowszy film "Savages: ponad bezprawiem" jest nawiązaniem do gatunku, który reżyserowi wychodzi chyba najlepiej. Chodzi oczywiście o kino gangsterskie. Nie można zapominać, że Stone jest scenarzystą absolutnego arcydzieła tego gatunku - "Człowiek z blizną" oraz reżyserem „Urodzonych morderców” czy  niedocenianego „U-Turn. Droga przez piekło”. Jego najnowszy film nawiązuje do tych obrazów.

„Savages” jest filmem bardzo specyficznym i mogę zrozumieć umiarkowany zachwyt jego krytyków. Oparta na powieści Dona Winslowa historia mogłaby śmiało wyjść spod ręki Sama Peckinpaha albo zmarłego niedawno tragicznie mistrza filmów akcji Tony'ego Scotta. Niektóre sceny filmu Stone’a nawiązują nawet do twórczości Roberta Rodrigueza, choć nie przekraczają granicy autoparodii, z której znany jest kultowy meksykańsko-amerykański twórca „Desperado”. Ultrabrutalny (scena tortur przypomina „Pasję” Gibsona) styl, jaki przyjął Stone, powoduje, że jego film może drażnić i szokować. Ba, nie bez racji zarzuca się obrazowi epatowanie przemocą. I nawet jeżeli reżyser smakowicie się bawi z widzem (finał jest połączeniem Scotta z elementem, który widziałem do tej pory jedynie u Haneke), to momentami zbliża się on do cienkiej granicy kina klasy B. Nie mając wdzięku Tarantino, zabieg może okazaś się bardzo groźny. Na szczęście, Stone’a w słabszych momentach filmu ratują fenomenalne drugoplanowe role. Zmysłowa, groźna oraz zaskakująco wrażliwa Salma Hayek w roli szefowej kartelu (kobiety na czele grup przestępczych to wcale nie wymysł feministek - coraz częściej przejmują one schedę po swoich mężach) powoduje, że nie miałbym nic przeciwko temu, by być jej chłopcem na posyłki. Bohaterka Hayek jest niemal rozwinięciem jednej z kobiecych postaci „Traffic”, która wchodzi w przemysł narkotykowy po aresztowaniu jej męża. Zachwyca również Benicio Del Toro (jak zwykle zresztą), który wciela się w barbarzyńskiego i totalnie amoralnego gangstera. Nie można również zapominać o świetnym Johnie Travolcie, który…jest po prostu Johnem Travoltą i tworzy skorumpowaną wersję Raya Nicoleta z powieści Elmora Leonarda. Jego współpracujący z gangsterami gliniarz potrafi jednak momentami wzbudzić sympatię. Trudno się temu dziwić. W końcu wszyscy kochamy Vincenta Vegę z „Pulp Fiction”.


"Savages: ponad bezprawiem", fot. UIP

Warto się więc zanurzyć w świat Stone’a. Dlaczego? Bo Stone jest najlepszy, gdy nie bawi się w publicystę i moralizatora. A ten jego nowy film jest od tego wolny. I właśnie dlatego tak cholernie przyjemnie się go ogląda. Następnym filmem Stone’a ma być opowieść o masakrze (tej jednej, jedynej masakrze Amerykanów na tle setek przykładów ludobójstwa Vietcongu), jakiej Amerykanie dokonali w jednej z wiosek podczas wojny w Wietnamie. Znów więc szykuje się nam (zapewne bardzo atrakcyjna filmowo) lewicowa agitka. Na szczęście Stone potrafi być jeszcze nie zacietrzewionym „dzikusem”. Jest więc szansa, że powstanie kolejna część krwawej trylogii rozpoczętej przez „U - Turn”.     


Łukasz Adamski
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Jesteś Bogiem” wciąż szturmuje kina.
Box Office. Znakomite otwarcie "Jesteś Bogiem"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll